czwartek, 7 lutego 2013

Mafia o Machibuse V

Ohayo!

Tak, tak mam dla was nowy rozdział =3. Mam nadzieję, że się cieszycie. Osobiście jestem z niego zadowolona. Niestety ostatnio mam kiepski kontakt z moją betą a więc rozdział jest nie poprawiony =/. Przepraszam za wszelakie błędy.

Zauważyłam, że ostatnio dosyć drastycznie spadła wasza frekwencja. Niestety sporo osób, które stale czytały mojego bloga nagle ucichło, zniknęło. Mam szczerą nadzieję, że to tylko przejściowa sytuacja. Niestety muszę przyznać, że 6 komentarzy na 254 osoby, które wyświetliły poprzedni rozdział to na prawdę niewiele, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że tylko 1/4 osób z całej tej liczby przeczytała dany rozdział. Szkoda, naprawdę szkoda. No ale nie jesteśmy tu po to żeby marudzić, prawda? =3
Dodam tylko jeszcze: Kończą mi się ferie i tak bardzo nie chcę wracać do szkoły! D= Jestem pewna, że część z was na pewno zrozumie mój ból.



Kaori - Jejku, jaka ty domyślna jesteś, no! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zaskoczyć cię tak w stu procentach xD. Kto robi za pasywa w związku Itachi x Sasuke? Hm, sama chciałabym wiedzieć^^. Nie no, pewnie wkrótce będzie o tym mała wzmianka :P. Biedny, biedny Dei. Mnie samej było go strasznie szkoda, kiedy o tym pisałam ;<. Z resztą w trakcie tworzenia dzisiejszego rozdziału także krajało mi się serce, kiedy opisywałam sytuację naszego Słoneczka ;<! A dziękuję, dziękuję. Życzenia chyba pomogły ;3. Może rozdział nie najszybciej ale za to długi, całe 9 stron w Wordzie! :D

Miyako Daishi - Osobiście myślę, że mieszkający obok siebie Sasuke i Naruto grożą nam katastrofą społeczno-ekonomiczno-biologiczną o ile nie gorzej! xD Szczerze mówiąc sama jestem ciekawa jak mi to wyjdzie^^. Ja również jestem zadowolona z tego ile tajemniczych wątków udaje mi się wprowadzić w to opowiadanie, cieszę się że ci się to podoba i mam nadzieję, że sama się w tym nie pogubię ;P.

Donia - Naprawdę nie ty jedna chciałabyś być na miejscu Ramena ;3. Sama bym sobie popatrzyła na baraszkujących braci Uchiha *ślinotok* xD. No... z Kibą to bardziej zawiła sprawa jest. Wszystkiego dowiesz się z czasem, choć faktycznie zrobi się subtelnie dziwaczny ;P.

Basia - Cieszę się, że warto było czekać =3. Oh no, kolejna domyślna osóbka w gronie moich czytelniczek! ;P Co do zachowania Kiby masz trochę racji ;3. Itachi-bohater już w dzisiejszym rozdziale a więc strzeż się biedny, biedny Deidaro! xD

Kapika - Mhm, Deidara także i w dzisiejszym rozdziale, i to w dwupaku! xD Wprawdzie znowu go trochę męczę ale już nie długo =3.

Akemi - A no, wydaje mi się, że Naruto zawsze charakteryzował się genialnym wyczuciem czasu xD. Z Deidarą wszystko wyjaśni się w trakcie ale już w dzisiejszym rozdziale pojawi się nadzieja na lepsze jutro dla naszego Słoneczka :D! 




- Naruto-kun – wydusił Itachi, czym prędzej schodząc z werandy. – Co tutaj robisz? – zapytał zupełnie zdziwiony, w duchu modląc się aby uczeń nie zaczął wypytywać o krępujące rzeczy. Nie wierzył, że pozwolił sobie na taką niedyskrecję.
- M… mieszkam – odparł w końcu Naruto zmieszany zaistniałą sytuacją. W głowie wciąż kołatały mu dziwne słowa kłótni sąsiadów, jednak na razie nie był wstanie połączyć ich w spójną całość.
- Tutaj? – Itachi z zaskoczeniem wskazał sąsiedni, prawie identyczny, dom. Naruto bezwiednie spojrzał w kierunku wskazywanym przez długowłosego po czym powoli skinął potwierdzająco głową. Coś w tej rozmowie było kosmicznie dziwnego, jednak trudno było stwierdzić co. Itachi odchrząknął, patrząc w niebieskie oczy blondyna. Nie był pewien czy powinien zapytać czy Naruto słyszał ich kłótnię. Szlag! Że też nie pomyślał tylko wyrwał się z domu jak szaleniec, krzycząc w niebogłosy! – W takim razie jesteśmy sąsiadami – brunet wymusił na sobie miły uśmiech, wyciągając w kierunku blondyna rękę. – Teraz już nie jestem tylko twoim nauczycielem – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Niestety był świadom tego jak nienaturalnie musi wyglądać to powitanie.  Mimo to Naruto uścisnął lekko jego rękę, niepewnie odwzajemniając uśmiech. Dłoń Itachi’ego była duża i przyjemnie ciepła. Dotykając miękkiej skóry przez jedną z nóg blondyna przeszedł dziwny dreszcz. Naruto spojrzał na swoją lewą nogę, natrafiając na wielkie, bursztynowe ślepia kota. Krzyknął w zaskoczeniu, puszczając rękę nauczyciela i machając nogą, chcąc pozbyć się włochatego intruza. – Spokojnie – Itachi położył dłonie na ramionach blondyna, zatrzymując go w miejscu po czym zdjął kota z jego nogi. Ramen miauknął niezadowolony, przeszywając długowłosego oburzonym spojrzeniem. – Zabierz go, Sasuke. – Itachi złapał futro kota tuż nad szyją na co ten zaczął szamotać się wściekle i prychać wyjątkowo głośno.
- Uważaj – mruknął Sasuke, podchodząc do brata i odbierając z jego rąk podenerwowanego pupila. Itachi położył dłoń na plecach młodszego, zatrzymując go na chwilę.
- Naruto, to mój młodszy brat, Sasuke – przedstawił brata na co ten prychnął ostentacyjnie, jednak zaraz  został za to zdzielony po głowie. Spojrzał rozeźlony na uśmiechniętego Itachi’ego i po chwili wyciągnął rękę w kierunku, wciąż zdziwionego, blondyna.
- Uchiha Sasuke. – Naruto otworzył szerzej oczy na dźwięk jego głosu. Czysty, głęboki, bardzo męski. Podobny do głosu Itachi’ego jednak wyraźnie dało się w nim wyczuć nuty znudzenia i zniechęcenia. Wydawał się dziwnie tajemniczy i energetyzujący. Po plecach Naruto przebiegł dreszcz i teraz był pewien, że nie był on spowodowany żadnym nieproszonym stworzeniem.
- Namikaze Naruto – blondyn uśmiechnął się delikatnie, ściskając zimną dłoń Sasuke. Zamrugał kilka razy zdziwiony tą anomalią. Przecież było ciepło. Młodszy Uchiha szybko zabrał rękę i nie mówiąc nic więcej wszedł na taras aby po chwili zniknąć w okazałym domu.
- Przepraszam, straszny z niego gbur – Itachi, jak zwykle, poczuł się w obowiązku do przeproszenia za brata. Nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego Sasuke tak się zachowuje.
- Nie szkodzi – Naruto uśmiechnął się nieco pewniej. Dziwna atmosfera przerzedziła razem ze zniknięciem młodego Uchihy. – Ja… muszę iść na obiad – powiedział po chwili, mimo wszystko chcąc już zakończyć tą dziwną rozmowę.
- No tak, zatrzymałem cię, przepraszam i smacznego – Itachi delikatnie poklepał blondyna w ramię, odsuwając się do tyłu. – Do zobaczenia w szkole.
- Do widzenia i dziękuję  - odparł szybko Naruto i skierował się do domu. Odetchnął głośno, kiedy zatrzasną za sobą drzwi. To była naprawdę dziwna rozmowa.
- Naru, to ty? – Z kuchni dobiegł go wesoły głos ojca. Odetchnął jeszcze raz, przeczesując palcami zwichrzone włosy i przywołał na twarz szeroki uśmiech.
- Hej, tato – przywitał się, dopiero po chwili zauważając siedzącego na drewnianej ławie ojca chrzestnego. – Cześć Jiraya, dawno się nie widzieliśmy – zaśmiał się.
- Godzina to szmat czasu, Naru – odparł szarowłosy, uśmiechając się szeroko i bezwiednie głaszcząc kubek kawy stojący na stole. – Mam nadzieję, że naprawdę lubisz mnie tak bardzo jak mówisz, bo od teraz będziemy się widywać znacznie częściej – ostrzegł. Naruto zaśmiał się cicho, siadając obok chrzestnego.
- Nie mam nic przeciwko – klepnął Jirayę w ramię. – Co na obiad, tato? – zapytał, spoglądając na Minato stojącego przy piecu w liliowym fartuszku.
- Ramen, ryż i szaszłyki warzywne z kurczakiem – wyrecytował blondyn, stawiając przed synem miskę jego ulubionej zupy. – Jak pierwszy dzień w szkole? Poznałeś kogoś? – zapytał troskliwie, siadając naprzeciwko Naruto.
- W porządku. Na razie z nikim nie gadałem oprócz Kiby – odparł, zabierając się za jedzenie. – No i mam najlepszego wychowawcę jaki mógł mi się trafić – pochwalił się, zerkając krótko na Jiraję. Szarowłosy uśmiechnął się szeroko, klepiąc chrześniaka po głowie.
- Kiba to twój przyjaciel? – zapytał długowłosy po chwili milczenia. Naruto skinął jedynie głową, nie przerywając jedzenia. – Długo się znacie?
- Kiba kiedyś mieszkał w Kyoto, chodziliśmy razem do podstawówki – odpowiedział blondyn, przełykając szybko resztę zupy. Westchnął głośno, odstawiając miskę. Z zadowoleniem pogłaskał się po brzuchu. – Pycha – skomentował na co Minato uśmiechnął się szeroko, podając mu miseczkę ryżu i talerz z trzema szaszłykami. Z doświadczenia wiedział już, że żołądek jego syna jest niczym worek bez dna. Naruto przyjął talerz z wdzięcznością, od razu dobierając się do mięsa. Nagle błogą ciszę przerwał dzwonek telefonu młodego Namikaze. – Sorka – mruknął, wycierając ręce o spodnie.
- No co tam? – odebrał, zerkając jeszcze na ekran, na którym mrugało stare zdjęcie Kiby z wielkim, białym psiskiem.
~ Siema Naru. Masz ochotę na mały, integracyjny wypadzik dziś wieczorem? – zapytał od razu psiarz. Naruto zamyślił się chwilę, szturchając palcem kawałek zielonej papryki.
- O której? – zapytał w końcu, zerkając na wpatrującego się w niego ojca.
~ Tak koło szóstej, myślałem. Jutro niestety trzeba się zwlec z wyra – Kiba zaśmiał się szczekliwie, wywołując na twarzy przyjaciela promienny uśmiech.
- Czekaj, zapytam – mruknął blondyn i nie zwracając uwagi na zniecierpliwione westchnięcie Inuzuki przyłożył telefon do piersi. – Tato, mogę wyjść wieczorem z Kibą? – zapytał na co Minato, nie zastanawiając się, przytaknął energicznie. Może i był nadopiekuńczy ale lubił kiedy syn wychodził z przyjaciółmi. – Mogę – Naruto odpowiedział do słuchawki. Przez chwilę słyszał tylko ciche stukanie a potem pstryk i syknięcie jakby przyjaciel otwierał puszkę jakiegoś gazowanego napoju.
~ Świetnie, to jakoś o szóstej po ciebie wpadnę – odparł, wyraźnie zadowolony, Kiba. – To pa – pożegnał się i nie czekając na odpowiedź Naruto przerwał połączenie.
- O której wychodzisz? – zapytał Minato, kiedy Naruto schował telefon do kieszeni.
- Około osiemnastej – odpowiedział blondyn, wracając do pałaszowania obiadu.
- Jak skończysz a będziesz miał ochotę to w lodówce jest trochę dango – przypomniał sobie Minato po czym wstał od stołu razem z kubkiem herbaty. – Idziemy do ogrodu? – skierował pytanie do Jirayi, zerkając  w stronę wielkiego tarasu. Szarowłosy przytaknął ruchem głowy, ruszając za blondynem i na odchodnym czochrając Naruto po głowie.

* * *

Sasuke stanął na środku swojego pokoju, opierając ręce na wąskich biodrach. Z zamyśleniem wpatrywał się w szary dywan, marszcząc brwi i przygryzając dolną wargę. Nie był pewien czy na pewno dobrze usłyszał ale blond-podsłuchiwacz przedstawił się jako Namikaze. Jeśli mówił prawdę, a mówił na pewno, to dawało to Sasuke dziewięćdziesiąt procent pewności, że jest synem Minato. Do tego fakt, że chłopak jest blondynem o niebieskich oczach. Jeśli tak to wyglądało to znaczyło, że obiekt o którym miał gromadzić informacje jest jego sąsiadem a to  z kolei znaczyło, że Orochimaru prędzej czy później dowie się o tym i nałoży na niego całą misję związaną z mangaką. A to znaczyło, że czeka go jeszcze więcej roboty. Sasuke westchnął cicho, siadając na łóżku. Przetarł dłonią twarz, czując jak na jego kolanach kładzie się coś ciepłego. Ramen.
- Jesteś głodny? – zapytał, spoglądając na kota na co ten mruknął cicho, zamykając oczy. – Czyli nie – Sasuke odpowiedział sam sobie, wbijając wzrok w przeciwległą ścianę. – I co ja mam zrobić z tym Namikaze? – szepnął, zerkając na swój telefon leżący na poduszce. Po chwili zastanowienia sięgną po niego, wybierając dobrze znany sobie numer.
~ Halooo? – usłyszał po chwili zaspany głos Suigetsu. Uśmiechnął się kącikiem ust, przekładając aparat do drugiej ręki.
- Pracujesz dzisiaj? – zapytał na co po drugiej stronie usłyszał zaskoczone westchnienie i głośny huk. Zmrużył delikatnie oczy. – Żyjesz? – Sięgną po papierosy.
~ Ta, spoko – Suigetsu odpowiedział w końcu, stękając cicho. – Przypomniałeś sobie o mnie – dodał jeszcze. Sasuke wyjął z paczki czarnego papierosa i odpalił go szybko, zaciągając się głęboko.
- Co zrobiłeś? – zapytał od niechcenia. Na jego wąskich ustach wciąż błąkał się delikatny uśmiech. – I owszem, czasem muszę.
~ Tak mnie zaskoczyłeś tym nagłym odzewem, że zwaliłem się ze schodów – odparł szczerze Suigetsu. – Czuję się zaszczycony twoją pamięcią o mojej skromnej osobie. Czego chcesz? – zapytał a w słuchawce dało się słyszeć cichutkie postukiwanie.
- Z jak wysoka? – zapytał jeszcze Sasuke, nawiązując do wypadku białowłosego.
~ Ee, ominęły mnie tylko cztery stopnie – odparł Houzuki na co Uchiha westchnął z rozczarowaniem. – Liczyłeś na to, że już się nie pozbieram, co?
- Nie ukrywam – Sasuke zaśmiał się cicho. – I dlaczego sądzisz, że czegoś od ciebie chcę? – zapytał, kładąc rękę na grzebiecie, śpiącego już, kota.
~ Zawsze przypominasz sobie o mnie, kiedy czegoś chcesz albo potrzebujesz – mruknął krótko Suigetsu, ignorując odpowiedź Uchihy na swoje pytanie.
- W zasadzie to faktycznie czegoś chcę ale myślę, że w skutkach będzie to przyjemne dla nas obu – wyznał tajemniczo, wydychając głośno papierosowy dym.
~ Palisz? – zapytał niespodziewanie Suigetsu na co Sasuke mruknął potakująco. – Jesteś okrutny, palisz akurat wtedy kiedy ja nie mam w domu ani jednego papierosa – bąknął białowłosy.
- Wybacz skarbie, kupię ci jeśli chcesz – odpowiedział Sasuke a do jego uszu dotarł zadowolony chichot Houzuki’ego.
~ No to czego chcesz? – zapytał w końcu Suigetsu, stukając czymś, najprawdopodobniej w kuchni.
- Pracujesz dzisiaj? – Sasuke powtórzył swoje pierwsze pytanie. Białowłosy milczał przez chwilę po czym przytaknął. – Tak więc chciałem zapytać czy brać ze sobą gumki? – Zgasił papierosa w kryształowej popielnice stojącej na niskiej szafce nocnej. Suigetsu zamruczał coś cicho. – Co mówisz?
~ Masz zamiar odwiedzić moje skromne miejsce pracy? – zapytał Suigetu po chwili milczenia. Sasuke mruknął, potwierdzając jego przypuszczenia. – I pytasz o to czy będą ładni chłopcy czy może o to czy dam ci się przelecieć?
- Generalnie o jedno i o drugie ale dzisiaj mam ochotę na ciebie – odparł Sasuke swoim łóżkowym tonem.
~ Bierz! – krzyknął Suigetsu, ogłuszając na chwilę Uchihę. – O której będziesz?
- Pasuje północ? – zapytał na co białowłosy przytaknął szybko. – W takim razie do zobaczenia.
~ Pa… zboczeńcu – Suigetsu mruknął na pożegnanie, wyrywając z ust Sasuke cichy, mrukliwy śmiech po czym rozłączył się.
- No i tak się to robi, Ramen – podsumował Sasuke, patrząc na pupila i odrzucając telefon na poduszkę. Kot jedynie machnął zbywająco ogonem, rozkładając się wygodniej na kolanach pana.

* * *

Poczuł jak po jego plecach spływa kolejna strużka słonego potu, powodując szczypanie wielu zadrapań. Jęknął cicho, kiedy po raz kolejny po jego ciele rozszedł się piekący ból. W oczach znów nagromadziły mu się łzy, zamazując obraz gęstych chaszczy tuż przed jego mokrą, brudną twarzą. Na jego obolałym brzuchu, po raz kolejny, wylądowała tłusta, spocona łapa obleśnego mężczyzny powodując u blondyna odruch wymiotny, który za wszelką cenę starał się powstrzymać. Nogi uginały się pod nim, kiedy ból z okolic wątroby promieniował na resztę organów. Z jego drżących ust wyrwał się cichy szloch, który szybko zdusił swoją zimną dłonią. Tuż przy uchu usłyszał głośnie, chrapliwie wzdychanie po czym mężczyzna za nim zastygł aby po chwili wznowić ruchy swoich bioder w znacznie szybszym tempie. Deidara starał się nie skupiać na tym iż tłusty, owłosiony brzuch mężczyzny wciąż ociera się o jego plecy, wprawiając nagromadzony pod skórą tłuszcz w dzikie falowanie.
- Jesteś taki śliczny – pomiędzy jednym a drugim chrapliwym westchnieniem usłyszał astmatyczny szept mężczyzny. Obleśna dłoń na jego brzuchu zaczęła ugniatać jego skórę, powodując jeszcze większy ból wnętrzności a druga przesunęła się z talii na jego pośladek a potem udo. Blondyn pisnął cichutko, zaciskając mocno powieki.  Po jego policzkach po raz kolejny spłynęły gorące łzy. – O tak, śliczny – mężczyzna zacharczał znowu, liżąc kark Deidary. W blondynie znowu narosła silna potrzeba zwymiotowania. Zacisnął mocno zęby, starając się myśleć tylko o tym, że za chwilę będzie koniec. Jeszcze tylko chwileczkę. Niczym na zawołanie usłyszał jak mężczyzna charczy głośno tuż nad jego uchem, wykonując ostatnie mocne pchnięcia, sprawiając tym blondynowi jeszcze więcej bólu. Po chwili gruby, siwiejący mężczyzna odsunął się od Deidary, klepiąc go jeszcze w pośladek. Blondyn oparł dłonie na lekko ugiętych, drżących kolanach, oddychając szybko z szeroko otwartymi, wciąż łzawiącymi, oczami. Przez chwilę słyszał cichy szelest ubrania i liści po czym pod jego nogi upadło kilka banknotów i zużyta prezerwatywa. Stał tak jeszcze przez chwilę. Kiedy był już pewien, że mężczyzna odjechał wyprostował się szybko i ignorując wszelaki ból dopadł swoich spodni w poszukiwaniu chusteczek. Kiedy w końcu je znalazł, szlochając głośno sięgną między pośladki, nerwowymi ruchami wycierając odbyt. Mimo iż mężczyzna użył prezerwatywy, blondyn czuł jakby miał w sobie litry brudnej spermy. Po chwili odrzucił chusteczkę, zacisnął pięści na swoich długich, splątanych włosach i nie zwracając uwagi na nic rozpłakał się już zupełnie.
- Dlaczego ja? – jęknął cichutko, zaciskając mocno powieki i zęby. Szlochał głośno, kiwając się w przód i w tył. – Dlaczego? – szepnął drżąco, po chwili zastygając w miejscu. Dopiero kiedy uspokoił się względnie poczuł okropny ból promieniujący na cały brzuch a nawet klatkę piersiową i podbrzusze. Spojrzał na ogromnego, czerwono-fioletowego krwiaka w okolicach wątroby. Delikatnie pogłaskał się po brzuchu lodowatą dłonią, jednak nie przyniosło to ukojenia. Powoli podniósł się z ziemi i na chwiejnych nogach, zataczając lekko, poszedł po swoją koszulkę leżącą nieopodal. Ubrał się ostrożnie po czym sięgnął po rozrzucone na trawie pieniądze. Westchnął, widząc marną zapłatę, jednak wetknął banknoty do kieszeni spodni i rozejrzał się po lesie, do którego zaciągnął go mężczyzna. Na szczęście o tej porze roku wciąż świeciło słońce. Westchnął jeszcze raz, przecierając rękami obolałą, posiniaczoną twarz. Pobieżnie przeczesał palcami splątaną grzywkę, mrucząc cicho na widok zaschniętej krwi. Po chwili ruszył w kierunku, ledwo widocznej zza drzew drogi. Kiedy wyszedł na skraj lasu rozejrzał się po okolicy. Droga i mnóstwo drzew. Nie miał pojęcia dokąd mógłby pójść. Żadnego pojęcia. W szczypiących, przekrwionych oczach znów pojawiły się łzy a podbródek blondyna zaczął trząść się nie kontrolowanie.
- Boże, nie – jęknął, opadając na bolące pośladki. Nie interesowało go, że siedział na piasku, że było mu zimno i że jak na złość na niebie zaczęły gromadzić się burzowe chmury. Chciał tylko żeby ktoś go przytulił. Ktoś mniej obleśny i ładnie pachnący.

* * *

- Siemka – Naruto otworzył drzwi, uśmiechając się szeroko do wystrojonego przyjaciela. – Gdzie idziemy? – zapytał, lustrując jego strój. Inuzuka jak zawsze ubrany był w nieco za szerokie spodnie, dziś wyjątkowo w czarnym kolorze. Szary, również za duży, T-shirt i ciemnozieloną koszulę z dodatkami dodającymi jej lekko wojskowego charakteru. Na jego szczupłych nadgarstkach spoczywało kilka srebrnych bransoletek i duży, modny zegarek.
- Pomyślałem, że trzeba cię oprowadzić więc zabieram cię, na razie, do mojego ulubionego klubu – odparł Kiba, puszczając przyjacielowi oczko. – W weekend zabiorę cię gdzie indziej – dodał a Naruto uśmiechnął się szeroko. Właśnie za to cenił psiarza, zawsze o nim myślał. – Fajne bransoletki – szatyn przesunął opuszkami palców po kolorowych krążkach na nadgarstku Naruto. – Dobry wieczór – przywitał się z Minato, który przechodził z kuchni do salonu.
- Dobry wieczór, Kiba! – odkrzyknął blondyn, rozsiadając się na kanapie z jakimś papierzyskami.
- Dzięki – mruknął Naruto, wpakowując do kieszeni spodni portfel. – Chodź – minął przyjaciela w drzwiach. – Cześć, tato! – krzyknął jeszcze.
- Tylko wróćcie przed pierwszą! Musicie się wyspać! – krzyknął za nimi Minato troskliwym tonem głosu. – Miłej zabawy.
- Dziękujemy! – odkrzyknął Kiba, uśmiechając się szeroko. Naruto zamknął drzwi, wzdychając głośno. – No proszę, pozwolił ci wrócić taaak późno – mruknął, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów. – Zapalisz? – podsunął blondynowi używkę.
- Nie, dzięki – Naruto odsunął od siebie kuszącą paczkę. – Daleko ten klub? – uśmiechnął się łagodnie, zerkając na Kibę. Nie mógł przeboleć tego, że przyjaciel go przerósł. Jeszcze rok temu byli sobie równi!
- Jakieś dwadzieścia minut drogi – mruknął Inuzuka, z papierosem między zębami.

* * *

Itachi po raz kolejny sięgną po telefon po chwili od razu odrzucając go w inne miejsce. Po dzisiejszej kłótni z Sasuke nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chciał od reagować, zająć się pracą jednak w szkole na razie nic się nie działo a sprawy mafii także przebiegały bez szwanku. Czasami żałował, że jest prawą ręką Orochimaru. Gdyby był zwykłym żołnierzem pewnie by teraz zabijał kolejnego idiotę i obrabowywał jego skromny dom. Nie żeby miał takie zapędy ale jednak miałby czym się zająć i mógłby dać odpocząć, choć na chwilę, skołatanym myślom i sercu. Westchnął głośno, spoglądając na zegar. Dopiero dwudziesta a i tak pewnie nie zaśnie dzisiejszej nocy. Gwałtownie zerwał się z łóżka i otworzył drzwi skromnej szafy. Szybko wyjął z niej parę nowych, czarnych jeansów, burgundową koszulę i czarną kamizelkę. Spojrzał na komplet po czym przebrał się, uważając na spore, bolesne zadraśnięcie w okolicy żeber. Przeszedł do łazienki, krótko przejrzał się w niewielkim lustrze, poprawiając zwyczajową kitkę i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi na klucz. Cicho zbiegł na dół i ubrał czarny płaszcz.
- Wychodzisz? – z salonu wyjrzał Fugaku z długopisem wetkniętym za ucho. Itachi przytaknął mruknięciem, zakładając eleganckie, czarne buty. – Gdzie? – zapytał ojciec bez większego zainteresowania.
- Do Kakashi’ego – odparł długowłosy beznamiętnie. Aha, u Kakashi’ego tym bardziej by zwariował. Musiał się odprężyć, odreagować, zrobić cokolwiek.
- Wiesz gdzie jest Sasuke? – zapytał jeszcze Fugaku. Itachi zamarł na chwilę po czym wrócił do wiązania cienkiego szala wokół szyi.
- Nie, a nie ma go? – mruknął Itachi, sięgając jeszcze po czarną parasolkę. Zapowiadało się na porządną burzę.
- Wyszedł przed chwilą – odpowiedział ojciec, grzebiąc w jakichś dokumentach. – Baw się dobrze – dodał. Dobrze wiedział, że jego synowie wykradają się na dzikie imprezy. Ale o miał zrobić? Oboje byli już dorośli.
- Dzięki – mruknął Itachi, wychodząc  z domu. Szybko przeszedł na podjazd, zerkając jeszcze na dom nowych sąsiadów i wsiadł do samochodu. Odpalił jaguara i zagazował kilka razy, dając upust zdenerwowaniu a po chwili ruszył z piskiem opon. Koniecznie musiał coś ze sobą zrobić.

* * *

Kiba usiadł na kanapie obok Naruto z kolejnymi kuflami zimnego piwa. Jedną ze szklanek podał przyjacielowi a z drugiej od razu pociągnął solidny łyk.
- I jak? – zapytał, przerzucając rękę na oparcie kanapy za plecami blondyna.
- Trochę tu dziwnie – odparł Naruto, ściskając w dłoniach lodowaty kufel. Gdyby nie Kiba już dawno uciekłby z tego miejsca. W prawdzie było bardzo przytulne i nowoczesne ale było w nim coś dziwnego, podejrzanego wręcz. Czarna lekko błyszcząca podłoga z dziwnego, lekko gumowatego materiału. Loże zaopatrzone w duże, skórzane kanapy i niskie podświetlane stoliki. Ciemny podświetlany od spodu bar przy którym stało kilka wysokich krzeseł. Spory parkiet na końcu sali, nad którym zwisała ogromna lustrzana kula i mnóstwo malutkich, kolorowych laserów. Mimo iż zbliżała się już dwudziesta pierwsza nadal świecił pustkami a za okazałą konsoletą wciąż nie było DJa. Ściany jak i sufit klubu także były czarne a jedynym oświetleniem, prócz parkietowych laserów, był duży pas po środku ściany wykonany z matowego, białego szkła, za którym świetlówki co jakiś czas zmieniały kolor. W całym pomieszczeniu było wyjątkowo cicho i pusto jak na tak późną porę a atmosfera była wręcz intymna. – Pusto tu strasznie – wyjaśnił, dzieląc się swoim wrażeniem.
- Wiesz… w zasadzie to impreza zaczyna się dopiero około jedenastej, dlatego wciąż jest mało ludzi. DJ pewnie też przyjedzie dopiero za godzinę więc jeszcze trochę posiedzimy. Zabrałbym cię później ale wiedziałem, że nie będziesz mógł posiedzieć zbyt długo więc… sam rozumiesz – Kiba czym prędzej wyjaśnił przyjacielowi zaistniałą sytuację, zsuwając rękę z oparcia na ramiona blondyna. Naruto rzucił mu nieco spłoszone spojrzenie. Miał wrażenie, że dzisiaj Kiba zachowuje się wyjątkowo dziwnie. – Ale nie martw się, niedługo ludzie zaczną się schodzić i zrobi się naprawdę fajnie. Tutaj imprezy zawsze są udane – zaśmiał się szczekliwie jednak uwagę Naruto przykuł wysoki brunet, który właśnie wszedł do klubu. Długowłosy, nie rozglądając się zbytnio po pomieszczeniu, ruszył w stronę baru pewnym, sprężystym krokiem.
- Czy to nie jest Itachi-sensei? – zapytał Naruto, marszcząc brwi. Kiba powiódł za jego spojrzeniem. Przez chwilę przyglądał się profilowi bruneta, nie do końca będąc pewien tego co widzi. Długowłosy podał barmanowi sporą kwotę, uśmiechając się miło po czym odwrócił się w stronę Kiby. Już chciał pomachać szatynowi, jednak powstrzymał się dostrzegając za Inuzką swojego nowego sąsiada. Westchnął zaskoczony. Czy ten chłopak był wszędzie? Dyskretnie pokazał Kibie dwa palce i skinął głową na ciemne drzwi za sobą, sięgając po szklankę whisky z lodem, która przed chwilą przed nim wylądowała. Szatyn oblizał usta, przełknął głośno ślinę i równie dyskretnie zaprzeczył ruchem głowy ze skwaszoną miną. Po chwili Itachi zmarszczył delikatnie brwi i sięgnął po telefon. Przez chwilę klikał coś po czym komórka Kiby zawibrowała.
- Tak, sensei – przytaknął szatyn, odwracając się przodem do stolika. Sięgną po telefon i otworzył wiadomość od Itachi’ego.
- Dziwne. Co on tu robi? – zapytał Naruto jakby sam siebie, wciąż wpatrując się w pijącego nauczyciela.
- Naru, to przecież też człowiek. Musi się od czasu do czasu od stresować – mruknął Kiba, czytając wiadomość. Blondyn przytaknął cicho, sięgając po piwo.
Prawdopodobnie dziś Kuro zaszczyci swoją obecnością ten zacny przybytek”.
- Sensei – szepnął cicho Kiba, uśmiechając się kącikiem ust i kręcąc głową w niedowierzaniu. Posłał Itachi’emu pytające spojrzenie na co ten skinął głową ledwo widocznie. Po chwili podszedł do Uchihy długowłosy brunet ubrany w krótkie, czarne, jeansowe spodenki i jedwabną, białą koszulkę o chińskim kroju.
- A czy to nie jest ten chłopak, którego pokazywałeś mi w szkole? – zapytał Naruto, marszcząc brwi. Kiba przełknął głośno ślinę. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać czy zabieranie Namikaze do tego klubu było dobrym pomysłem. Naruto jest stanowczo zbyt domyślny.
- Neji? – zapytał a blondyn przytaknął szybko. – Skąd, Naru. To tylko jakiś podobny chłopak – parsknął. Dobrze wiedział, że to był Neji. Przecież Hyuuga tu pracował!
- Oh, sorka. Faktycznie podobny – Naruto odwrócił wzrok od Itachi’ego, wbijając wzrok w swoje piwo.
- Spoko, ja też na początku myślałem, że to on – mruknął Kiba, opróżniając swój kufel do końca. – Potańczyłbym a ty? – zapytał, uśmiechając się zadziornie.
- Wiesz, że nawet tak – Naruto wyszczerzył się zadowolony.
- No to gdzie ten DJ?! – wykrzyknął Kiba z udawanym oburzeniem, teatralnie rozglądając się po klubie. Kątem oka zarejestrował jak Itachi przepuszcza w drzwiach uśmiechniętego delikatnie Neji’ego. Przełknął głośno ślinę, mimo to uśmiechając się do przyjaciela. Dobrze wiedział co było za tymi drzwiami tak samo jak dobrze wiedział co Itachi mu proponował. Seks. Wszystko sprowadzało się do seksu.

* * *

- Dzięki, że po mnie przyjechałeś – Suigetsu uśmiechnął się szeroko, otwierając tylne wejście do klubu. Sasuke uśmiechnął się kącikiem ust, wyrzucając niedopalonego papierosa.
- Nie ma za co, w końcu obiecałem ci fajki – odparł Uchiha, zdejmując kurtkę. – Kończysz jak zawsze? – zapytał, stając za białowłosym. Przylgnął klatką piersiową do gorących pleców chłopaka. Suigetsu odwrócił się do niego przodem, przeczesując palcami nieco rozwichrzone białe włosy po czym zarzucił ręce na szyję bruneta.
- Dla ciebie mogę godzinę wcześniej – mruknął, subtelnie ocierając się biodrami o biodra Sasuke. Uchiha uśmiechnął się łobuzersko i wpił się w kuszące usta Suigetsu, oplatając go ramionami w pasie. Hardo wepchną język w usta Houzuki’ego, przesuwając dłonie na jego jędrne pośladki. Suigetsu jęknął głucho, zsuwając dłonie na ramiona Sasuke a po chwili na jego policzki.
- Suigetsu bierz się do roboty! – Na zaplecze wpadł Neji, zapinając swoje malutkie, obsceniczne spodenki. – O, hej Sasuke. – Wyraz twarzy długowłosego zmienił się diametralnie. Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z rozgniewanej dziewczynki stał się miłym a jednocześnie bardzo kuszącym młodym mężczyzną. – Jeśli szukasz Itachi’ego to już poszedł – dodał po chwili cicho, sięgając po butelkę wody.
- Był tutaj? – Sasuke zmarszczył groźnie brwi, automatycznie sięgając po kolejnego papierosa. Neji przytaknął ruchem głowy, upijając kilka łyków po czym wyciągnął butelkę nad swoją klatkę piersiową i wylał na siebie resztę wody, uśmiechając się przy tym nęcąco.
- Czego chciał? – zapytał Sasuke, zupełnie ignorując pociągający wygląd Neji’ego jak i jego kusicielskie zachowanie. Zapewne gdyby nie zdziwienie nową informacją to zająłby się wyjątkowo wyuzdanym Nejim tak jak na to zasługiwał.
- Seksu – mruknął Hyuuga, wzruszając ramionami. Nie widząc żadnego zainteresowania ze strony najmłodszego Uchihy przybrał swoją zwyczajową, neutralną postawę. I przez głupią nadzieję będzie teraz chodził w mokrej koszulce! – Jak zawsze – dodał po chwili.
- Racja – Sasuke przytaknął, zagryzając policzek od wewnątrz. – Jest ktoś z naszych? – zapytał, gasząc papierosa o ścianę i wyrzucając go na podłogę.
- Akainu, ale dziwnie się zachowuje – odparł Neji, rozpinając koszulkę. Musiał ją wysuszyć. – Najpierw był tu z jakimś uroczym blondynkiem, wyszedł z nim jakieś półgodziny temu a przed chwilą wrócił bez niego – wyjaśnił, zdejmując ubranie i wieszając je na ciepłym kaloryferze.
- Dzięki – mruknął Sasuke, podchodząc do drzwi prowadzących do klubu. – I nie martw się, tobą też się zajmę – mrugnął znacząco do Neji’ego po czym zniknął za drzwiami.
- Co za facet – westchnął Neji, zgarniając włosy za ucho. – Masz fajki? – zapytał na co Suigetsu uśmiechnął się szeroko, rzucając mu paczkę Djarumów. – Co za burżuazja – Hyuuga zaśmiał się, wtykając między zęby czarnego papierosa.

* * *

Itachi z delikatnym uśmiechem przyśpieszył nieco, podśpiewując cicho do sączącej się z radia piosenki „Welcome to wherever you are” Bon Jovi. Po tych kilku chwilach relaksu razem z Nejim poczuł się znacznie lepiej. Wybrał nawet dłuższą drogę do domu prowadzącą przez niewielki las. Wjeżdżając na mniej uczęszczaną trasę zwolnił znacznie, przyglądając się widokom. Lubił tą drogę. Cisza, spokój. Uśmiechnął się szeroko kiedy na jednym z rozłożystych drzew dojrzał dwie wiewiórki chowające się przed deszczem.
- Dlaczego nie może być tak zawsze? – zapytał sam siebie, wzdychając cicho. Przygazował delikatnie jednak po chwili zwolnił gwałtownie, dostrzegając na brzegu lasu kucającą postać. Zmrużył oczy, jadąc powoli i przyglądając się osobnikowi. Blondwłosa postać chowała twarz w drobnych, brudnych dłoniach, opierając łokcie o kolana. Itachi już kiedyś zauważył, że czasami przesiadywały tu panie jak i panowie lekkich obyczajów jednak ta osoba znacznie różniła się od innych. Chude ciałko drżało widocznie, zapewne przemoczone zupełnie, a długie splątane blond włosy opadały w nieładzie na brudne i posiniaczone ramiona. Nie zastanawiając się długo zatrzymał się na poboczu i szybko sięgną po parasol leżący na tylnym siedzeniu. Mimo tego, że pracował w mafii i nie raz wykorzystywał ślicznych chłopców do stanowczo nie przyzwoitych rzeczy oraz zabijał ludzi z zimną krwią to jego empatia, która z resztą kazała mu zostać nauczycielem, nie pozwalała na to aby przejechał obok tego kruchego ciałka nie próbując mu chociaż pomóc. Czym prędzej wyszedł z samochodu, rozkładając parasol i podchodząc do przemokniętej postaci.
- Przepraszam – zaczął ciepłym głosem, przesuwając parasol nad blond głowę. Zauwarzył na włosach nieznajomego ślady zakrzepłej krwi. – Potrzebujesz pomocy? – zapytał. Powoli, delikatnie dotknął szczupłego ramienia opuszkami palców, jednak jego ręka została odepchnięta natychmiast. Osobnik odsunął dłonie od twarzy, przeszywając Itachi’ego intensywnie błękitnymi tęczówkami, z których promieniował wręcz namacalny smutek zakłócony teraz panicznym strachem. Po subtelnych oględzinach chudej, posiniaczonej twarzy mógł stwierdzić, że był to chłopak. Uśmiechnął się delikatnie a blondyn spojrzał na niego zupełnie zdziwiony.
- Ja… już nie chcę – wydusił z siebie chłopak a w jego dużych oczach natychmiast pojawiły się łzy. Itachi już nie raz widział to spojrzenie, słyszał te słowa. Dobrze wiedział co one znaczą.
- Nie chcę seksu – zapewnił od razu blondyna. – Chcę ci tylko pomóc – oznajmił szczerze, znów podejmując próbę dotknięcia chłopaka. Blondyn zmarszczy brwi, zerkając nerwowo na długie palce Itachi’ego, które teraz delikatnie przesunęły się po sporym siniaku na jego ramieniu.
- Nie chcesz? – zapytał blondyn na co brunet zaprzeczył ruchem głowy, wciąż uśmiechając się ciepło. – Co będziesz z tego miał? – mruknął cicho. Zbyt dobrze znał ludzi aby nabrać się na bezinteresowną pomoc.
- Świadomość, że nie mokniesz na deszczu, czekając na kolejnego obrzydliwego klienta – Itachi odparł prostolinijnie. – Pewnie jesteś głodny, co? – zapytał, obejmując spojrzeniem wychudzoną postać blondyna. – Jestem Uchiha Itachi – przedstawił się, wyciągając dużą, smukłą dłoń w kierunku chłopaka. Blondyn spojrzał na nią podejrzliwie po czym ujął delikatnie.
- Naoki Deidara – odpowiedział niepewnie, wstając z kucek. – Pomożesz mi? – zapytał łamiącym się głosem. Nie chciał ufać  nieznajomemu ale nie miał już siły. Chciał odpocząć. Gdziekolwiek, z kimkolwiek byle by tylko dali mu już spokój. Ciemne tęczówki bruneta pełne były jakiegoś ciepła, opieki, stateczności. Mężczyzna wydawał się miły  a jednocześnie bardzo pewny siebie. Teraz stanowił dla Deidary uosobienie bezpieczeństwa.
- Obiecuję – to słowo wypowiedziane tym głębokim, ciepłym głosem wystarczyło aby uwierzył.

18 komentarzy:

  1. Dzięki za kolejny rozdział. Biedny Deidara. Mam nadzieję, że Itachi mu pomoże. Nie jestem fanem Deidary, ale tak go przedstawiłaś, że serce się kraja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jupii!!!!!! Nowy rozdzialik!! ^^ Miła niespodzianka tyż przed jakże upragnionymi feriamy. Został tylko piąteczek i wolne!!!!!!!!
    świetnie wyszedł, a najlepsze były wątki z Deim. Mam nadzieję, że Itachi dobrze się nim zapiekuje. Ta piosenka na końcu była po prostu genialna! Świetnie pasowała d tego wszystkiego, mimo powagi sytuacji i wogle. Poza tym strasznie mi się spdobała. :D
    Ciekawe, gdzież to Kiba wywiuzł Naruto, że już z nim nie wrócił. O.o? Mam nadzieję, że nic mu nie zrobił... O-O i blondyn ma się dobrze.
    No to na tyle. Życze by ci wena nie strzelała fochów lub nie zrobiła nieoczekiwanych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, czytałam ten rozdział dobre dwie godziny, tak mnie rozpraszali xD
    Kurcze, Sakue z moją miłością do Deidary naprawdę ciary mnie przechodzą jak czytam o nim takie rzeczy. Serce mi się kraje. Miałam taką wielką, ogromną nadzieję, że Itachi go spotka, a kiedy przeczytałam, że jedzie przez las to byłam niemal pewna, że go spotka. No cóż, ja jestem dość domyślnym człowiekiem, zwłaszcza, biorąc pod uwagę fakt, że chcę zostać detektywem. :D
    Rozdział super! :D Wątek za wątkiem. Za każdym niemal razem kiedy myślałam, ze koniec, to on jednak się nie zdarzał i był ciąg dalszy :D Naprawdę super <3
    Czytalam też z nadzieją, że w klubie Sasuke spotka Naruto, ale cóż, nie wszystko można mieć.
    Widać, że nie betowane, znalazłam parę błędów i parę literówek, ale nie utrudniały pisania. Jakby ci się nie udało ze swoją betą skontaktować (ja już wiem jak to czasem bywa) to napisz, mogę ci sprawdzić. :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliłam się :D więc dodam jeszcze raz:
      Taaak!! Cudowny Itachi uratuje biednego Deidare i będą żyć długo i szczęśliwie :D haha a teraz tak naprawdę to rozdział długi i ciekawy. Już nie mogę się doczekać rozwinięcia wątku ItaDei :) I oczywiście kiedy Sasuke zacznie wykonywać jakieś ruchy do Naruto. No i nie wiem czemu, ale nie lubię Kiby. Cóż, może po następnych rozdziałach zmienię swoje nastawienie do niego. Mam nadzieje, że wena Ci dopisze i kolejny rozdział pojawi się niedługo.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Bon Jovi to jest gość ;3
    Jee! Deidara dobrze trafił. Itachi, bądź co bądź nie jest jakims psychopatą. Poza tym... Kiedy o nim piszesz, opisujesz go, a nawet w jego dialogach jest coś, co od razu przed oczami stawia mi obraz Uchihy - uśmiechniętego, tak... tak ciepło. Może uda mi się znaleźć podobny obraz... No.. mam... ale ja go widzę bez krwi xDDD http://fc01.deviantart.net/fs71/i/2012/236/0/7/itachi_uchiha_by_tomato_field-d5bt54q.jpg

    A Naruto? Jak na niego przystało, wszędzie go pełno. Hm, z takim przyjacielem, jakim jest Kiba, jakoś mnie to nie dziwi. xDD
    Dobrze prosperujące, prężnie działające i zgrane towarzystwo... I Nanuś z ojcem wrzuceni pośrodku nich wszystkich. Kurcze, będzie ciekawie!
    Neji rozpala. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraziłaś mnie teraz ta piosenką... xD

      Usuń
    2. Kurcze, znowu! xD Ale mi się to udaje ;P.

      Usuń
  6. Wymiana uprzejmości po takiej akcji? To tylko Itachi potrafi xD I jeszcze przetrzymuje biednego blondyna, który najchętniej uciekłby stamtąd jak najszybciej.
    Czy Kiba nie zabrał go do jakiegoś gej klubu? O.o Do tego, jak gdyby nigdy nic, go obejmował O.O
    Mózg rozjebany. Każdy z każdym się tu seksi XD Jeszcze brakuje, żeby Naruto się oddawał, a mam nadzieję, że tego nie robi!
    To opo jest SasuNaru? Jak tak, to jestem happy, bo wystarczy czekać, aż niewinny Naruciak pójdzie do łóżka z naszym bogiem sexu. A jeśli chodzi o ItaSasu, to także uwielbiam, więc nie krępuj się z napisaniem jakiegoś ostrego ich wspólnego seksu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do jakiegoś syfu XD Szczegóły u mnie na
      http://naruxsasuxyaoi.blogspot.com/

      Usuń
  7. Witam,
    o nowy rozdział! ;] jak cudownie... fantastyczny, czytając sceny z Deidara, jak był z tym obleśnym starym dziadem... to mi się, aż serce krajało... ale na szczęście znalazł się Itachi, i się nim teraz zaopiekuje, wspaniale też przedstawiłaś tą jego nieufność skierowana w stronę Itchiego, że nie może być taka bezinteresowna pomoc... Kiba zabrał naszego Naruto do klubu, w którym często i gęsto urzęduje mafia... Ach Naruto myśl, widziałeś Nejego, to właśnie był on, nie daj sobie wciskać kitu... Rozbawiła mnie scena, kiedy Neji tak się pręży przed Sasuke, a ten nic, a później jego słowa „... tobą też się zajmę”
    Dobra, dobra, a teraz coś z moich dziwnych snów... (nie wiem co jest, ale ostatnio w śnie pojawiło się kilka scen związanych właśnie z tym opowiadaniem ;])
    1) scena – kot Sasuke wybiega z domu, ono go woła, czyli Ramen, ramen, a Naruto opala się, czy coś innego robi w ogrodzie, a słysząc te słowa, krzyczy gdzie ;] haha
    2) trochę mroczniejsza scena, ale ogólnie mówiąc, wychodzi na to, że Kiba tak naprawdę nie zna Naruto... Naruto ma wytatuowanego lisa o dziewięciu ogonach, i należy do mafii, która ma porachunki z nimi...
    Chyba nie muszę pisać, że czekam z niecierpliwością na następny rozdział? ;]
    Weny, multum weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha. no fajne masz sny. Ile ja bym dała, żeby takie mieć.
      ciekawy ten pierwszy sen. nie miałabym nic przeciwko temu, by taki moment pojawił się w tym opowiadaniu.
      a Naruto z tatuażem z lisem też ciekawy pomysł.

      Usuń
  8. Świetnie piszesz. Mimo że czytam twojego bloga już od dłuższego czasu nie komentowałam i się tego wstydzę ;x ale teraz obiecuję poprawę ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeparaszam, ale wcześniej tego nie zauwarzyłam. Przecież Kiba musiał w końcu odprowadzić Naruto do domu

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam twój styl pisania! A notka, jak zwykle cudna. Nie moge sie doczekać, kiedy Sasuke zacznie sie interesować Naruto w TEN sposób! >,<
    W dalszym ciągu mam nie dobór Naruto, ale do niczego nie zmuszam xD
    I co do poprzedniego pytania (?)
    Nie staram sie ukrywać swojej płci, a po prostu lubie tak pisać >/////<

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Dei, mam nadzieje, że Itachi odpowiednio się nim zaopiekuje. Mam nadzieje, że domyślnemu i wiążącemu fakty Naruto nic się nie stanie. Zastanawiam się, czy Dei i Itaś bd razem, piękna byłaby z nich para

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram pare Itasia i Dei-chan'a <3
      Jestem z tobą! xD

      Usuń
  12. Twój blog został nominowany przeze mnie do nagrody "Versatile Blogger Award ".

    OdpowiedzUsuń