czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział XX

- Ji?! – Zawołał Naruto chowając klucze od drzwi wejściowych do kieszeni.
Zero reakcji.
- Jiraya?! – Zawołał po raz kolejny.
Cisza.
- Może go nie ma – Wywnioskował Sasuke.
- Dzisiaj jest niedziela?
- Mhm
- Musi być w domu. Klapnij sobie – Uzumaki wskazał głową na kanapę. Uchiha posłusznie usiadł na sofie rozglądając się po mieszkaniu. Ładne, zadbane i dwupoziomowe. Wchodziło się od razu do salonu połączonego z kuchnią i biblioteką. Po wejściu do mieszkania w oczy od razu rzucała się wielka przeszklona ściana, za którą rozciągał się widok na Tokyo. Konkretnie na wielki park z piękną fontanną i wy kostkowany deptak, przy którym mieściło się mnóstwo restauracji, sklepów i małych lecz gustownych butików. Po prawej stronie znajdowała się kuchnia oddzielona od reszty tylko blatem. Przy ścianie były szafki naścienne, piec, lodówka, zmywarka i krótki blat, na którym stała mikrofalówka i toster. Blaty były z drzewa sosnowego i marmuru o odcieniu jasnej żółci i pomarańczu. Po środku  znajdował się przytulny salon. Telewizor ustawiony przodem do drzwi wejściowych. Przed ,,zjadaczem czasu’’ stał szklany stolik o miejscowo pozłacanych nogach i jasnopomarańczowa, miękka kanapa z kilkoma poduszkami. Po lewej stronie znajdowały się drewniane schody i półpiętro, na której mieściły się wejścia do pięciu pokoi. Pod antresolą* były poustawiane wysokie półki z mnóstwem książek i mały drewniany stolik, przy którym stały dwa krzesła z tego samego drewna.
- Jiraya! – Ryknął Naruto otwierając jeden z pokoi – Znowu nie spałeś w nocy tylko pisałeś te swoje zboczone książeczki, których i tak nikt nie czyta! Wstawaj zboczeńcu! – Po mieszkaniu rozległ się cichy plask, który świadczył o tym, że blondyn najpewniej uderzył Jirayę w policzek.
- Patologia – Mruknął Sasuke uśmiechając się niewidocznie.
- Naru? Co ty tu robisz? – Do uszu bruneta dotarł zaspany, męski głos.
- Przyjechałem po moje przybory do rysowania – Wyjaśnił już nieco ciszej – Skręciłem kostkę widzisz? – Uniósł nogę wysoko i wskazał na nią obiema rękoma jakby dumny z tego, że jest, było nie było, kaleką.
- Czy ty nie powinieneś być w internacie? Jak tyś to zrobił? I jak w ogóle przyjechałeś?
- Sensei pozwolił nam jechać. Spadłem ze schodów. Przywiózł mnie... kumpel – Wyjaśnił szybko.
- Gaara? – Szarowłosy podniósł się do siadu.
- Nie, Sasuke. Mój współlokator.
- Sasuke? – Powtórzył imię Uchihy.
- No, chodź. Siedzi w salonie – Blondyn złapał kule, które wcześniej upuścił chcąc pochwalić się skaleczoną nogą, i pokuśtykał do salonu pięć razy potykając się na schodach.
- Zabijesz się – Sarknął Sasuke
- Przesadzasz – Naruto uśmiechną się szeroko odwracając w stronę schodzącego po schodach, rozczochranego Jirayę – Ji, jakie ty w ogóle robisz pierwsze wrażenie, co? – Niebieskooki spojrzał krytycznie na jego ubrudzone atramentem, szare, dresowe spodnie, które od lat były pozbawione sznurka przez co luźno wisiały na biodrach opiekuna Uzumaki'ego od czasu do czasu zsuwając się nieco za nisko, i biały porozciągany podkoszulek, którego jedno ramiączko zsunęło się z ramienia nosiciela.
- Marudzisz Naru – Mruknął szarowłosy uśmiechając się pogodnie do czarnowłosego – Nazywam się Nishimoto Jiraya jestem ojcem chrzestnym Naru-chan’a – Wyciągnął w stronę gościa rękę.
- Uchiha Sasuke – Brunet wstał ściskając dłoń Jirayi.
- Nie mów do mnie Naru-chan – Prychnął Blondyn.
- Uchiha? Coś mi to... Uchiha Fugaku to twój ojciec?
- Tak.
- Nieźle się znamy – Wyjaśnił – Chcesz kawy, herbaty?
- Nie dziękuję.
- No weź napij się... może piwa?
- Prowadzę.
- Uh, jaka ta młodzież dzisiaj odpowiedzialna – Mruknął Nishimoto otwierając lodówkę - Dziwnie to zabrzmiało – Zaśmiał się cicho.
- Chodź – Naruto pociągnął Sasuke za rękaw czarnego T-shirtu.
- Będziesz tak skakał po tych schodach tam i z powrotem? – Zapytał Uchiha widząc jak blondyn wskakuje na drugi stopień.
- A co poniesiesz mnie? – Zapytał patrząc przez ramię na bruneta przez co zahaczył kulą o kolejny stopień i prawie wybiłby sobie zęby upadając, ale Sasuke złapał go w porę.
- Uważaj Młocie.
- Sorka – Zarumienił się delikatnie stając tak jak należy czyt. pionowo – I dzięki.
- Nie ma za co. Idź – Mruknął czując na swoich plecach wzrok Jirayi.
* * *

- O bosh... gdzie ja w ogóle jestem? – Mruknął Inuzuka przeciągając się leniwie.
- U mnie – Szepnął mu do ucha Neji obejmując w pasie.
- A co ja tu robię? – Zapytał wtulając się w chłopaka.
- Jak na razie spałeś.
- Neji? – Kiba zaniepokoił się nagością Hyuugi – Cz-czy my... ten teges?
- Słoneczko przecież wiesz, że nie zmusił bym cię do tego.
- No wiem, ale ja cię mogłem zmusić – Ujawnił powód swojego zaniepokojenia – Mam dziurę w pamięci jakbym cały wieczór przebalował, ale nie mam kaca.
- Może to dlatego, że byłeś zmęczony? Ja też właściwie nie wiem jak się znaleźliśmy w moim pokoju, ale pamiętam jak wyganiałem stąd biednego Lee, który już spał.
- Musisz go przeprosić – Zaśmiał się Inuzuka – Gdzie Akamaru?
- Śpi na łóżku Lee.
- Książę – Sarknął szatyn – Ja muszę się z tobą gnieździć na jednym łóżku a on taki mały sam sobie śpi.
- To chyba dobrze, prawda? Gdyby wszedłby tu jeszcze Akamaru to już w ogóle nie byłoby tu miejsca.
- No fakt – Zgodził się – Kocham cię, wiesz? – Zapytał wpatrując się w mleczne oczy Hyuugi.
- Ja ciebie też – Odparł Neji całując przelotnie usta Inuzuki.
- Gdzie idziesz? – Zapytał smutno kiedy brunet zszedł z łóżka.
- Do łazienki. Już się stęskniłeś?
- Baaardzo – Orzechowooki przytulił się do poduszki uśmiechając się słodko.
* * *

- Shikaaa! Wstajemy! – Krzyknął Kankuro taranując drzwi pokoju nr.10. No Sabaku podszedł do łóżka Nary – Shikamaru! – Potrząsną jego ramieniem co jednak spowodowało tylko tyle, że młodszy wtulił się bardziej w poduszkę  nakrywając się kołdrą aż po nos – Shake, bo pójdę po wodę i cię poleję.
- Nihenwise sieee – Mruknął Nara powoli otwierając zaspane ślepia.
- Co?
- Nienawidzę cię! – Powtórzył rozeźlony z ociąganiem siadając na łóżku.
- Dlaczego?
- Jest niedziela, wczoraj przyjechaliśmy z wycieczki, jestem padnięty. Myślałem, że się wyśpię a ty mnie budzisz w środku nocy.
- Jest południe – Zakomunikował Kankuro spoglądając na budzik.
- To przecież mówię, że środek nocy.
- Jesteś nie możliwy – Sapnął No Sabaku – Lubisz jeść?
- Hm? – Pytanie zbiło Narę z tropu.
- Lubisz jeść?
- No... taa, a co?
- Chodź ze mną to się dowiesz.
- Gdzie?
- Zobaczysz – Kankuro uśmiechną się tajemniczo – Ubierz się szybko i ruszamy.
* * *

- Kakashi – Hatake usłyszał znajomy głos.
- Mhmmm – Mruknął odwracając się tyłem do natręta.
- Kakashi – Głos zabrzmiał pewniej.
- Taa? – Zapytał Szarowłosy otwierając oczy i spoglądając na przybysza – Iruka?! Co ty tutaj robisz? – Szybko usiadł na łóżku.
- No wiesz... – Podrapał się zakłopotany po karku – Nie lubię być dłużny, więc odwdzięczam się za śniadanie – Wyjaśnił wskazując na stół zapełniony pysznie pachnącymi daniami.
- Nie musiałeś.
- Ale chciałem. Po prostu było mi tak głupio, że zrob... poprosiłeś Shizune żeby zrobiła mi śniadanie i mnie obudziłeś a ja nie robię dla ciebie nic.
- Shiz...
- Wiem, wiem sam zrobiłeś – Uśmiechną się pogodnie podchodząc do stołu – Wolisz kawę czy herbatę?
- Kawa – Kakashi wyczołgał się z łóżka od razu wciągając na siebie T-shirt żeby Umino nie zaczął krzyczeć, że jest zboczony nie myśląc uprzednio o tym, że Hatake jeszcze przed chwilą spał i nie spodziewał się jakichkolwiek gości o 12:30.
- Mleczka, cukru? – Zapytał odkładając termos z kawą.
- Nie, czarna – Odpowiedział szarooki na wszelki wypadek zakładając także pogniecione spodnie leżące pod łóżkiem.
- Uh, podziwiam cię. Ja rano ledwo co trawię kawę a czarnej w ogóle nie piję – Iruka usiadł przy stole.
- Mmm pysznie – Mruknął z zadowoleniem Hatake widząc na stole świeże, pachnące bułeczki, pastę rybną, ryż, parującą zupę miso, sashimi, gorącą kawę i zieloną herbatę – Itadakimasu.

- Kakashi?
- Tak? – Zapytał odstawiając kubek.
- Co się stało?
- Yyy... w sensie, że co?
- Jeszcze niedawno skakaliśmy sobie do gardeł a teraz jemy razem śniadanie.
- Przyjmuję winę na siebie – Szarowłosy zaśmiał się a Umino mu zawtórował – Po prostu cię lubię, Iruka – Jak dziwnie jest zwracać się do niego po imieniu.
- Ja ciebie też, Kakashi – Szatyn uśmiechnął się wracając do jedzenia.
* * *

- Kankuro gdzie ty mnie do cholery ciągniesz? – Zapytał zirytowany Shikamaru kiedy po raz kolejny uderzyła go w twarz gałąź. Początkowo Nara nie martwił się zbytnio tym gdzie No Sabaku go zabierze, bo raczej oczywistym było to, że planuje jakiś piknik w parku tym bardziej, że szli przez park, ale teraz pojawił się problem, gdyż teren parku został daleko za nimi, o ile nie teren szkoły, a Kankuro uparcie przedzierał się przez las ciągnąc za sobą zmordowanego i lekko zaniepokojonego Shikamaru – Żyjesz jeszcze?
- Chwila – Mruknął z uśmiechem na twarzy.

- Jesteśmy – Powiedział kiedy w końcu drzewa zniknęły, przynajmniej z pewnego terenu i teraz znajdowali się na polance z soczyście zieloną trawą otoczoną gęstym lasem. Na środku łączki położony był czerwony koc a na nim duży kosz piknikowy, w którym zapewne było jedzenie.
- No wreszcie – Sapnął Nara – Ty wiesz gdzie my w ogóle jesteśmy?
- W brew pozorom bardzo blisko szkoły – Kankuro zaśmiał się dźwięcznie ruszając w stronę koca.
- To znaczy, że ciągałeś mnie tak długo po tym lesie żeby mnie zmylić? – Zapytał choć wiedział, że to prawda. No Sabaku przytaknął ruchem głowy wyciągając z koszyka sztućce i talerze – Debil z ciebie – zaśmiał się cicho – Na swój pokrętny sposób Shikamaru wydawało się, że było to wesołe i nawet... romantyczne.
- Chodź – Kankuro poklepał miejsce obok siebie.
- Widzisz jak ja wyglądam? – Zapytał Nara stając naprzeciwko starszego chłopaka – Jestem jakiś cały podrapany – Sarknął. Już dawno zauważył, że przy Kankuro zachowuje się inaczej. Jest nieco... zapatrzony w siebie, ale najprawdopodobniej spowodowane jest to tym, że No Sabaku dba o niego i wręcz go rozpieszcza, na przykład jakimś piknikiem. Czasami ma wrażenie, że chciałby dla tego głupka poświęcić nawet godziny swojego cennego snu co jest naprawdę dziwne. Jeszcze rok temu było całkowicie normalnie, Kankuro był tylko kumplem.
- Tylko kumplem... więc kim jest teraz? – Pomyślał Nara siadając obok No Sabaku.
- Coś się zamyślił? – Kankuro szturchną go lekko łokciem.
- Co?
- Pytam o czym myślisz?
- O tym, że jestem głodny, nie wyspany, poobijany i mam cię dość – Warknął kładąc się na kocu.
- No sorry, chciałem fajnie spędzić dzień a przecież Gaary nie wezmę na piknik.
- Mógłbyś – Mruknął przygotowując się do zaśnięcia.
- Nie śpij! Będziemy jeść! – Krzyknął starszy zawisając nad Shikamaru.
- Gezz... jesteś niesamowicie męczący – Nara podniósł się do siadu – To co tam masz?
* * *

- A po drodze do szkoły wstąpimy jeszcze do sklepu papierniczego, bo muszę kupić zeszyt i blok – Zarządził Naruto kładąc na swoim biurku torbę z spakowanymi przyborami.
- Wykończysz mnie – Sapnął Uchiha siadając na łóżku. Pokój Uzumaki'ego był przytulny w ciepłych odcieniach. Jasne panele przykrywał żółty dywan z pomarańczowymi wzorami a ściany pomalowane były na jasny pomarańcz.  Po prawej stronie od drzwi znajdowało się duże łóżko z żółtą pościelą w małe liski a na przeciwko łóżka było okno, za którym rozciągał się widok na niewielki staw, w którym pływały kaczki a przy nim rosło kilka sosen i jedno duże drzewo sakury. Po prawej stronie od okna stało jasne biurko już nieco zdewastowane przez hobby jego właściciela, na którym wisiała jeszcze bardziej zdewastowana tablica korkowa z kilkoma kartkami i zdjęciem Kiby, Gaary, Shikamaru, Kankuro i Naruto. Na przeciwko wejścia, po prawej stronie okna stała sosnowa szafa a z lewej strony wejścia do pokoju stała sztaluga i komoda, w której Uzumaki trzymał całe mnóstwo pędzli, farbek, ołówków, węgłów rysunkowych, bloków, kredek i mazaków.
- Nie malowałeś nic na ścianach? – Zapytał Sasuke dopiero teraz zauważając, że ściany są po prostu pomarańczowe bez żadnych dodatkowych malowideł.
- Malowałem, ale miesiąc temu Jiraya odmalowywał całe mieszkanie i powiedział, że zacząć bazgrolić mogę dopiero na święta bożego narodzenia żebym do wakacji nie zdarzył zamalować wszystkich ścian i  żeby on nie musiał się tak męczyć przy odmalowywaniu w lipcu – Wyjaśnił Uzumaki – Ale strasznie mnie korci żeby coś nabazgrać – Zachichotał – Kurde!
- Co?
- Przypomniało mi się, że od jutra zaczyna nam się plastyka, bo Gai-sensei w końcu jest dysponowany jak to powiedział Asuma-sensei.
- Kami-sama – Prychnął Uchiha myśląc o jutrzejszej masakrze.
- Co? Myślałem, że lubisz rysować – Naruto usiadł obok bruneta – W końcu chcesz być architektem, no nie?
- Ta ale do tego przydadzą mi się jedynie rysunki techniczne – Mruknął – Nie umiem rysować – Przyznał cicho z nadzieją, że Uzumaki tego nie usłyszy.
- Ej no! Każdy umie rysować tylko, że nie koniecznie jak artysta – Uśmiechną się pocieszająco – Ja też kiedyś jako ludzi malowałem pięć patyczków i kółko – Zaśmiał się - Żeby rysować tak jak na przykład ja, choć nie uważam, że jestem jakimś ekspertem i profesjonalistą, trzeba dużo ćwiczeń. Ja od ósmego roku życia chodzę na kursy i takie tam i cały czas muszę ćwiczyć, bo niektóre rzeczy nie wychodzą mi jeszcze tak jak powinny – Położył rękę na plecach Sasuke – Gdybyś trochę poćwiczył zaczęło by ci to całkiem dobrze wychodzić. Bo popatrz ja na przykład nie umiem grać na gitarze. Kompletnie nie umiem pojąć tego jak z kilku sznurków mogą wydobywać się takie dźwięki, ale pewnie gdybym poćwiczył to nie dość, że bym się dowiedział to jeszcze bym umiał to robić. Nie doskonale ale bym umiał, prawda?
- Ta – Przyznał mu rację -... Młocie?
- Hm?
- Struny.
- Co? – Zdziwił się nie wiedząc o co chodzi Czarnookiemu.
- Te sznureczki to struny – Wyjaśnił.
- A, no tak – Zaśmiał się – O tym akurat wiedziałem.
- Mhm
- Draniu? – Zapytał blondyn przerywając krótkotrwałą ciszę – M-może chciałbyś... żebym nauczył cię rysować? – Zaproponował.
- Mmm... nie jestem aż tak zdesperowany – Odpowiedział Uchiha kładąc się na łóżku i podkładając ręce pod głowę.
- Co miałeś z plastyki na koniec gimnazjum? – Naruto usiadł po prawej stronie bruneta kładąc ręce na jego brzuchu.
- Trzy – Prychną lekko rozzłoszczony.
- I pewnie ta ocena niszczy ci całe świadectwo, co? – Uśmiechną się chytrze.
- Wcale – Odpowiedź Sasuke aż ociekała ironią.
- No widzisz. Może gdybym cię trochę podszkolił to miałbyś cztery a jakbyś się przyłożył to może i pięć.
- A czego chcesz w zamian? – Szczerze mówiąc Uchisze zależało na dobrej ocenie z plastyki, bo już od początku gimnazjum ta głupia trójka wyróżniała się wśród jego szóstek, piątek i ewentualnych czwórek.
- Czego chcę? – Zapytał marszcząc brwi, układając usta w dzióbek i przykładając do nich palec wskazujący – Chciałbym żebyś był miły, przestał być odludkiem i żebyś nie był wredny dla Neji’ego.
- Chyba cię porąbało – Parskną patrząc kpiąco na Uzumaki’ego.
- Nie, nie możesz się tak separować od innych ludzi. Znajomości się przydają.
- I właśnie dlatego ja zawiązuję tylko takie znajomości, które mi się przydają.
- Nie bądź materialistą. Chodź mi o przyjaźń i pomoc. W końcu jeden człowiek nie poradzi sobie sam ze wszystkimi swoimi problemami.
- Ja sobie radzę.
- Nie prawda. Gdybyś sobie radził nie byłbyś taki samotny a to w końcu jest problem.
- Skąd wiesz? Może ja nie chcę żeby na okrągło kręcili się obok mnie jacyś gderający ludzie? Po prostu nie lubię tłoku.
- A czy dwie osoby to tłok?
- Owszem.
- Chyba dla ciebie – Parsknął blondyn.
- Tak – Przytaknął.
- Sasuke – Jęknął siadając w rozkroku na biodrach bruneta i kładąc ręce na jego klatce piersiowej.
- Czego? – Warknął
- Nie bądź wredny – Uśmiechną się – To tylko trzy rzeczy za nauczenie cię tyyylu rzeczy o sztuce.
- Nie – Mruknął – Kami-sama... Uzumaki zejdź ze mnie! – Jękną w myślach dochodząc do wniosku, że Naruto jest niesamowicie podniecający tym bardziej jeżeli owy Naruto siedzi na jego biodrach trzymając ręce na jego klatce piersiowej przy okazji przygniatając sutki, które od dawna nie były pieszczone i uśmiechając się słodko.
- No weeeeź chciałbym cię czegoś nauczyć.
- To przecież nie był żaden podtekst - Skarcił się w myślach kiedy w jego głowie wypowiedź Uzumaki'ego przybrała w stu procentach erotyczny charakter - Ok – Warknął byle tylko Naruto z niego zszedł.
- Wiedziałem, że się zgodzisz – Zaśmiał się schodząc z bruneta.
- Fuck, to zaczynało robić się niebezpieczne – Pomyślał przerażony gdyż jeszcze przed chwilą myślał o rzuceniu się na tego Młotka, który jest... TYM Młotkiem i najprawdopodobniej już na zawsze nim zostanie.
- Uh, jestem głodny – Blondyn poklepał się po brzuchu spoglądając na ekran swojej pomarańczowej nokii – Już czternasta czyli Ji gotuje obiad. Chodź – Wstał z łóżka stając przy nim i spoglądając na Uchihę, który obecnie miał zamknięte oczy, z góry – Jeja... nie wiedziałem, że jest taki przystojny - Pomyślał wpatrując się w twarz Sasuke lecz po chwili zganił się w myślach serwując sobie mentalny cios w policzek – Draniu, śpisz? – Zapytał dotykając jego policzka na co Uchiha jedynie mruknął coś niewyraźnie wtulając się w poduszkę – To nynaj tu sobie – Uśmiechną się szeroko – Pewnie jest padnięty. Jak on w ogóle może wstawać o piątej rano?! – Blondyn wziął w ręce swoje kule i pokuśtykał do kuchni - Gezz... a ja myślałem, że to ja szybko zasypiam - Mruknął.
* * *

- Neeeeji, nudzi mi się – Jęknął Kiba siadając okrakiem na kolanach Hyuugi i splatając ręce na jego karku.
- Tak? – Zapytał uśmiechając się zadziornie.
- Mhm.
- Bardzo? – Szepnął długowłosy sunąc nosem po szyi Inuzuki.
- Bardzo – Mruknął chichocząc kiedy mlecznooki musnął językiem kawałek jego szyi tuż za uchem.
- I co w związku z tym? – Neji zsuną ręce z pleców szatyna na jego pośladki.
- A nie wiesz? – Zapytał przylegając bardziej do chłopaka.
- Nie bardzo – Hyuuga cały czas posługiwał się wręcz łóżkowym głosem.
- Pomyśl – Szepnął szatyn agresywnie wpijając się w różowe usta Neji’ego na co ten mruknął jak zadowolony kocur. Inuzuka poczuł chłodne ręce długowłosego na swoich plecach a po chwili na pośladkach. Hyuuga położył się na łóżku ciągnąc za sobą Kibę po czym od razu odwrócił się tak by być na górze.
- Jak ja cię kocham – Oderwał się od malinowych ust patrząc głęboko w orzechowe oczy.
- Ja ciebie też – Odparł szatyn odpinając dwa pierwsze guziki szarej koszuli Neji’ego na co ten uśmiechną się chytrze zdejmując z chłopaka T-shirt.
- Jesteś piękny – Mruknął po czym nachylił się nad klatką piersiową szatyna chuchając gorącym powietrzem na jeden z różowych sutków. Po chwili trącił go palcem aby zaraz po tym polizać i przyssać się do brodawki. Chłopak pod nim jękną głośno. Chwycił koszulę Hyuugi podciągając go nieco do góry tylko po to aby rozerwać jego koszulę tak, że pięć guzików, które jeszcze nie zostały odpięte urwały się wystrzelając we wszystkie strony.
- To moja ulubiona – Brunet zmarszczył brwi.
- Przepraszam – Kiba uśmiechną się niewinnie przejeżdżając dłonią po umięśnionej klatce piersiowej Neji’ego.
- To nie wystarczy – Mruknął całując szatyna w obojczyk i sunąc pocałunkami coraz niżej w między czasie rozpinając spodnie Inuzuki.
...
* * *

*Antresola (półpiętro) - Pomieszczenie mieszkalne lub biurowe, jedno- lub kilkupokojowe, wydzielone z przestrzeni parteru, piętra budynku mieszkalnego lub hali przemysłowej.
Tłumacząc na ludzki (jakby ktoś nie zrozumiał) balkon-korytarz (jak to zwykłam mawiać ^^") w jednym. Taki jak ma... O! Usami Akihiko (Usagi) w mieszkaniu (jeśli ktoś oglądał Junjou Romatica to chyba wie o co chodzi).

1 komentarz:

  1. Jeez :D fajnie, że przenosisz. Onet rzeczywiście doprowadza do szału. :/ Ja też dlatego wszystko przeniosłam. Życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń