- Gezz... kto by pomyślał, że to tak szybko przeleci – Sapnął Kiba wychodząc z autokaru i kierując swój wzrok na budynek szkoły.
-
Błagam cię Kiba, tylko znowu nie histeryzuj – Neji objął szatyna w
talii kładąc brodę na jego lewym ramieniu – Nie wytrzymam tego drugi raz
– Mruknął przypominając sobie jak o szóstej rano musiał obudzić
Inuzukę, wyszarpać go z łóżka, umyć, poczesać, wyszczotkować mu zęby,
ubrać, nakarmić, spakować jego rzeczy, zawlec do autobusu i utrzymać na
miejscu przez trzy godziny. Mimo iż Naruto mu pomagał było to jedne z
najgorszych przeżyć w jego życiu.
- Nie mów o tym – Burknął Kiba
biorąc na ręce Akamaru do tej pory stojącego przy jego nogach – Po za
tym dlaczego ty się w ogóle dziwisz? Tam był raj a tu? Teren skażony
edukacją!
- Nie przesadzaj Kiba – Asuma zaśmiał się kładąc rękę na
głowie Inuzuki – Wpadliśmy z Kakashim na pomysł, że jeśli WSZYSCY będzie
grzeczni przez cały rok szkolny to pojedziemy tam jeszcze raz w
czerwcu.
- Ja bym proponował sensei układ, że jeśli przez cały rok
będziemy nie grzeczni to się tam wybierzemy. Łatwiej nam to będzie
zrealizować – Kankuro oparł się o ramię już ledwo stojącego Shikamaru –
Nee, Shika?
- Nie wiem. Ja chcę do łóżka – Mruknął Nara opierając się o autobus stojący za nim.
- Myślałem, że seks zalicza się do aktywnego spędzania czasu.
- Kankuro! – Shikamaru uderzył szatyna w głowę.
- No co?
- Myślałem o spaniu. SAM! – Wyjaśnił z powrotem zamykając oczy.
- Shika, przecież spałeś przez całą drogę tutaj. To aż trzy godziny.
- TYLKO trzy godziny – Mruknął – Weźmiesz moją torbę?
- Em... no dobra – No Sabaku uśmiechną się szeroko biorąc w ręce bagaż swój i Nary po czym ruszył za leniem.
- Ty myślisz, że coś się tu kroi? – Zapytał Kiba stojącego obok niego Naruto.
- Chyba – Uzumaki wzruszył ramionami zabierając z paczki Chouji’ego kilka chipsów.
- Ty myślisz, że Kanku... – Gaara nie dokończył widząc jak jego brat obejmuje w pasie Narę wchodząc do akademika.
-
Zapytaj go – Mruknął Kiba uśmiechając się pod nosem – Coś czuję, a ja
dobrze czuję, że już niedługo już nie tylko ja będę zajęty – Spojrzał
znacząco na Yamato wychodzącego z autobusu a po chwili przeniósł wzrok
na wbijającego w Tenzou ślepia Asumę-Sensei’a.
- Ki, bez przesady. Myślisz, że Asuma-Sensei mógłby zakochać się w Yamato-Sensei? – Zapytał Neji nie podzielając podejrzeń Kiby.
- Jak Kakashi mógł zabujać się w Iruce-Sensei to niby czemu Asuma nie mógłby w Yamato-Sensei? – Odpowiedział pytaniem.
- Kakashi-Sensei nie zakochał się w Iruce-Sensei – Zaprzeczył Naruto – Przecież oni się nienawidzą.
- Nienawiść od miłości dzieli tylko cienka granica – Wtrącił Shino przysłuchując się rozmowie.
- No to fajnie... – Sapną Naruto.
- Czemu? – Zapytali razem Gaara, Neji i Kiba.
-
Bo skoro nienawiść od miłości dzieli bal, bla, bla – Zrezygnował z
cytowania Aburame - To coś czuję, że Drań niedługo będzie mnie wielbił –
Mruknął na co reszta parsknęła śmiechem.
- Dobra zbierajcie się – Zakomunikował Iruka chwytając w ręce swój bagaż.
- Pomóc ci? – Zaproponował Kakashi kiedy zobaczył, że Umino z trudem trzyma swoją torbę w powietrzu.
- Byłbym ci wdzięczny – Iruka uśmiechną się pogodnie podając torbę Hatake – Dziękuję.
- Nie ma za co.
- A widzisz? – Szepnął Kiba do Gaary podchodząc do nauczycieli – Sensei mnie się nie chcę – Jękną.
-
Czym ty się przejmujesz Kiba? Jutro jest niedziela, więc nie idziecie
do szkoły, w poniedziałek macie apel, więc uczyć się nie będziecie we
wtorek zrobicie spóźnioną imprezę z okazji powrotu do szkoły tłumacząc
się, że w niedzielę odpoczywaliście a w poniedziałek nie było czasu. W
środę będziecie leczyć kaca, w czwartek będą poprawiny imprezy z okazji
powrotu a w piątek znowu będziecie leczyć kaca. Nie rozumiem cię –
Mruknął Hatake znużonym tonem uśmiechając się leniwie pod maską kiedy
poczuł, że Iruka opiera się o jego ramię.
- Dziękuję Sensei! – Krzyknął Kiba ruszając w stronę akademika.
- Pamiętaj, że masz porozmawiać z Tsunade-san o Akamaru – Przypomniał mu Kakashi.
- Sensei, przecież miałem go trzymać nielegalnie.
- Lepiej z nią pogadaj, bo jak się dowie później to na pewno nie będziesz mógł go zatrzymać. A teraz możecie się rozejść.
* * *
- Usuratonkachi, czy to świństwo kupiłeś za moje pieniądze? – Zapytał Sasuke biorąc w ręce jedną zupkę.
- Tak, ale to nie wszystko.
- Masz drugą torbę ramen? – Zapytał Uchiha widząc jak blondyn zabiera w ręce kolejną torbę z zakupami za JEGO pieniądze.
-
Nie – Zaprzeczył uśmiechając się szeroko – Kupiłem dwie czekolady,
dwadzieścia rurek z kremem, dwie paczki żelków, dwa kartony mleka,
czekoladowe płatki śniadaniowe, trochę cukierków wiśniowych, dwie
butelki pepsi, sok pomarańczowy i cztery paczki chipsów.
- Na to wydałeś wszystkie moje pieniądze? – Warkną Brunet przez zaciśnięte zęby.
- No tak.
- WSZYSTKIE?!
- Tak? Masz zatkane uszy czy co?
-
Uzumaki, pomyśl czasami! Kupiłeś same śmieci za moje pieniądze! Za
WSZYSTKIE moje pieniądze! – Warknął – Jedyne czym tu się można względnie
najeść to ramen, którego nie znoszę! Mam cię dość!
- Ja ciebie też! –
Krzyknął Naruto a w jego błękitnych oczach pojawiły się łzy – Dlaczego
mnie tak nie znosisz?! – Blondyn upuścił na podłogę trzymaną torebkę z
cukierkami wybiegając z pokoju. Nie chciał tam dłużej być. Dlaczego tak
na niego nakrzyczał? Przecież nie zrobił nic złego. Nigdy nie robił
zakupów...’’domowych’’, więc miał prawo zrobić coś źle, prawda? Po za
tym liczą się chęci. Nagle blondyn poślizną się na przedostatnim schodku
spadając na klatkę schodową słysząc jak w jego kostce coś strzyka a po
chwili noga wygina się pod dziwnie nienaturalnym kątem.
- Ałaaa! – Krzyknął łapiąc się za pulsującą bólem kostkę.
- Naruto? – U góry schodów w ekspresowym tempie pojawił się Sasuke – Co się stało? – Zapytał zbiegając do Uzumaki'ego.
-
Chyba skręciłem kostkę – Burknął rumieniąc się soczyście. Nie dość, że
pokazał Uchisze, że jest na tyle głupi, że nie potrafi sam zrobić
zakupów to jeszcze udowodnił, że jest kompletną niezdarą.
- Bardzo boli? – Zapytał Brunet a w jego głosie pobrzmiewała troska – Kami-sama, dlaczego zadałem tak głupie pytanie?
-
Mhm... Jestem sierotą – Naruto spuścił głowę tak aby jakimś cudem jego
przydługa grzywka zakryła czerwone wypieki, które jednak nie umknęły
bystremu wzrokowi czarnych tęczówek Sasuke.
- Wcale nie – Zaprzeczył uśmiechając się lekko i kładąc rękę na głowie Uzumaki’ego – Jesteś... po prostu... niezdarny.
- Niezdarny? – Zapytał gwałtownie unosząc głowę aby spojrzeć na Bruneta.
- Mhm. Pójdę po pielęgniarkę.
-
NIE! – Krzyknął Naruto chcąc za wszelką cenę uniknąć konfrontacji z
starą, grubą i niesamowicie wredną pielęgniarką... i zatrzymać takiego
Sasuke jak najdłużej przy sobie. Takiego... troskliwego.
- Dlaczego?
- Nie lubię jej – Burknął – I-idź po Kakashi’ego, dobra?
- Ok – Uchiha wstał z podłogi i czym prędzej pognał po Hatake.
* * *
- Oj, Naruto ty to potrafisz nabroić – Zachichotał Iruka bandażując nogę Uzumaki’emu.
- To było niechcący!
- Wiem, wiem – Umino uśmiechną się miło wstając z łóżka Naruto – Gotowe.
- No to teraz zapowiada ci się przynajmniej tydzień wolnego, co? – Kakashi poczochrał Blondyna po głowie.
- Ano... Sensei, to teraz nie muszę chodzić do szkoły? – Zapytał Naruto spoglądając z nadzieją na szarowłosego.
-
Dostaniesz kule ale nie będę cię ciągał po szkole, bo skacząc z tym na
schodach się zabijesz albo ktoś cię popchnie i będzie jeszcze gorzej. Po
za tym zaległości sobie nie narobisz, bo Sasuke jest cały, więc
będziesz miał od kogo odpisać notatki a jakbyś czegoś nie rozumiał to ci
wytłumaczy, prawda Sasuke? – Kakashi spojrzał na Uchihę siedzącego na
swoim łózko.
- Jasne – Odpowiedział kierując wzrok z Naruto na nauczyciela.
-
Dobrze, w takim razie my się zbieramy a tu masz tabletki przeciw bólowe
– Hatake podał lek Uchisze – Tobie go nie dam, bo przedawkujesz i
będzie źle – Zwrócił się do Naruto.
- W cale nie – Sarknął Blondyn krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Sayonara – Pożegnał się Iruka.
-
Sayo – Kakashi już chciał zamykać drzwi kiedy nagle coś mu się
przypomniało – Tak nawiasem to ładnie sobie tu urządziliście – Dodał po
czym zniknął za drzwiami.
- Nawet Sensei uważa, że jestem niezdarny – Bąkną Naruto patrząc z wyrzutem na Uchihę.
- Bo jesteś – Odparł Brunet – Niezdarny... i słodki – Uśmiechną się kącikiem ust – Chcesz coś zjeść?
- Ramen!
* * *
- Gaara?! Co ty tu robisz? – Zapytał zdziwiony Kankuro widząc w drzwiach swojego pokoju młodszego No Sabaku.
- A co? Nie mogę już odwiedzić starszego brata? – Zapytał beztrosko wchodząc do pokoju i siadając na kanapie.
- Eee... możesz, nie ma problemu tylko... zazwyczaj tego nie robisz – Szatyn odwrócił się w jego stronę zamykając drzwi.
- W takim razie zacznę – Czerwonowłosy położył nogi na stoliku.
- Stało się coś?
- Nie. Masz coś do picia? – Zapytał na co Kankuro podszedł do lodówki otwierając ją.
– Piwo – Powiedział wyjmując z lodówki dwie puszki z alkoholem.
- Może być – Sapnął.
- Masz – Kankuro usiadł obok brata – I gadaj po co przyszedłeś.
- No... czy ty masz coś do Shikamaru? – Zapytał w końcu spoglądając na brata.
- C-co? Czemu pytasz? – To pytanie stanowczo go zaskoczyło.
-
Chouji powiedział mi, że jeszcze przed wycieczką codziennie chodziłeś
do nich... do Shiki na "korepetycje" – Rękami wykonał znak cudzysłowu – A
dzisiaj tak sobie wziąłeś jego bagaż i zaniosłeś mu do pokoju.
- A co w tym złego? – Zmarszczył brwi.
-
Może i jesteś miły, ale jeszcze nie widziałem żebyś komuś nosił torby a
tym bardziej nigdy nie chodziłeś na korepetycje – Wyjaśnił – Chodzi mi
oto, że... spędzasz z nim dużo czasu, nie wydaje ci się?
- Lubię go i-i to przez to.
- Lubisz? – Powtórzył czerwonowłosy patrząc na Kankuro z powątpiewaniem.
- No. Gaara, o co ci chodzi?
- Ano... chodzi mi o to... czy tobie podoba się Shika?
- Nie! – Krzyknął – Przecież tego nie widać.
-
Kanku wiem, że jesteś gejem i nie mam nic przeciwko temu, więc jeśli na
przykład Shikamaru ci się podoba powiedz mi o tym, bo... no wiesz...
jesteś moim bratem i jakby coś to... będę cię wspierać.
- Gaa, to nie
jest nic poważnego. Jeśli mam być szczery to tak Shake mi się podoba,
ale nie dramatyzuj. Nie jestem zakochany na zabój i nie popełnię
samobójstwa jeśli dowiem się, że on woli dziewczyny, ale dzięki –
Uśmiechną się czochrając mu włosy.
- Ale byłoby ci przykro, no nie?
- Tak, choć przede wszystkim niedobrze.
- Niedobrze? – Zdziwił się Gaara.
-
Wiesz, że nie tknął bym baby kijem, więc szkoda by było gdyby Shika
miał się zmarnować u boku jakieś... dziewczyny. Jestem pewien, ze gdybym
się o tym dowiedział zaatakowała by mnie jakaś grypa żołądkowa –
Wyjaśnił na co czerwonowłosy zaśmiał się otwierając swoje piwo.
- Rudy?
- Mhm?
- Gdybyś ty kiedyś miał jakieś problemy miłosne albo był zakochany to mi powiedz, ok?
- A... mhm – Uśmiechną się zakłopotany – Nie jestem zakochany. Jestem zauroczony. To różnica, więc nie muszę ci o tym mówić, prawda Kankuro?
* * *
-
Ohayo! – Kakashi wszedł do pokoju Umino całkowicie ignorując jego prawo
do prywatności bądź jak kto woli był na tyle leniwy by nie fatygować
się pukaniem.
- Aaa! – Krzyną przestraszony Iruka rozrzucając po
podłodze papiery, które trzymał w rękach – Hatake! Nie strasz mnie tak!
Chcesz żebym dostał zawału?!
- Ależ gdzie Iruka-chan, chciałem ci
zrobić niespodziankę – Wyjaśnił stając obok siedzącego na ziemi przy
niskim stoliku szatyna.
- Niespodziankę? – Prychnął zbierając dokumenty.
- Co robisz? – Zapytał Szarowłosy podając mu kartkę, której nie zauważył.
- Sprawdzam kartkówki – Mruknął stukając kartkami o blat stołu tak aby się wyrównały.
- Oj, ja też musiałbym zrobić jakąś kartkówkę, ale nie bardzo mi się chce – Usiadł obok Iruki tak aby patrzeć na jego profil.
- Jesteś strasznie leniwy.
- Hai, hai.
- Dlaczego zostałeś nauczycielem skoro taki jesteś?
-
Dlaczego? Bo lubię fizykę i dzieci, no raczej młodzież, ponoć mam z
nimi dobry kontakt. Właśnie dlatego – Uśmiechną się pod maską – No a
kiedy dowiedziałem się, że Asuma też został nauczycielem to nie miałem
już żadnych wątpliwości.
- Od kiedy się z nasz z Asumą?
- Hm,
właściwie to od zawsze, ale dopiero w gimnazjum zaczęliśmy się
przyjaźnić – Wyjaśnił a w pokoju zapadła cisza przerywana tylko cichym
odgłosem jaki wydawał z siebie długopis kiedy Umino nim pisał.
- Naruto też jest leniwy – Powiedział wkładając w ręce szarowłosego pustą kartkę z wielką czerwoną jedynką na środku.
-
No... a może po prostu nie lubi matematyki? – Zapytał odkładając kartkę
– Właściwie możemy zrobić tak, że ja to teraz napisze tak żebyś ty nie
widział i będzie, że Naruto napisał i postawisz mu piątkę albo i
szóstkę.
- Skąd wiesz, że napisałbyś tak dobrze?
- Chodziłem na studia fizyczno-matematyczne, więc wiem co nie co.
- Ale uczysz tylko fizyki, czemu?
- Zanim ty zacząłeś tutaj uczyć uczyłem też matematyki.
- Oh...
-
Ale to dobrze, bo Tsunade chciała żebym uczył też W-F’u co teraz z
resztą robię a z trzema przedmiotami na głowie bym nie wyrobił tym
bardziej, że uczę wszystkie klasy.
- Czyli to dobrze, że się zjawiłem – Zaśmiał się Umino.
- Mhm – Przytaknął – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dobrze.
* * *
- Ała – Jękną Uzumaki poprawiając sobie bandaż.
- Nie macaj tej nogi – Sasuke klepną go w rękę siadając na łóżku blondynach obok jego chorej nogi.
- Ale to boli. Dasz mi tabletkę? Nie będę umiał zasnąć.
- Chwila – Sasuke poszedł do łazienki a po chwili wrócił z szklanką wody i tabletką – Proszę.
-
Dzięki – Naruto uśmiechną się odstawiając szklankę na szafkę –
Kurczeee... – Mruknął wyjmując z pod poduszki swoją pomarańczową Nokię.
- Hm?
- Chciałbym mieć tu swój szkicownik – Odłożył komórkę.
- Mogę po niego pojechać – Zaproponował Brunet.
- Serio?
- Mhm
- Super. Jutro?
- Jak chcesz.
- No to jutro – Uśmiechną się szeroko – Ale pojadę z tobą.
- Czemu?
- Nie chcę żebyś jechał tam sam, bo w mieszkaniu może być Jiraya a on jest... trochę inny.
- A jak chcesz jechać na motorze?
- Przecież mam tylko skręconą kostkę. Jak się najem tabletek przeciw bólowych to będzie dobrze.
* * *
-
No co z tobą? – Mruknął Itachi siadając na przeciwko czarnego motoru.
Od dwóch godzin siedział w garażu męcząc się z naprawą maszyny, która
kiedyś należała do jego ojca. Gdyby nie zdjęcia nie uwierzyłby, że
Uchiha Fugaku jeden z najbogatszych ludzi w Tokyo i najbardziej ceniony
architekt w Japonii jeździł kiedyś na takim motorze jak Honda 750 Black Spirit.
- Gezz... – Mruknął odkładając śrubokręt na ziemię. Było już grubo po północy, więc Brunet ledwo kontaktował.
- Do kurwy nędzy naprawiłbyś się sam – Uderzył pięścią o udo.
- Yo! – Po garażu rozniósł się krzyk a Itachi poczuł na karku zimny dotyk.
- Mamo, obiecuję, że nigdy więcej tak nie pomyślę! – Pisną przestraszony Uchiha
-
No... nie wiedziałem, że mam syna i co jeszcze dziwniejsze jestem
kobietą – Mruknął Deidara opierając się o pobliską szafkę z narzędziami
wsuwając ręce do kieszeni.
- Dei! Nie strasz mnie tak! – Krzyknął
zbulwersowany czarnooki – Co ty tu robisz o tej porze? – Spojrzał na
zegar elektryczny wiszący na ścianie.
- Przechodziłem obok a widziałem, że światło się pali, więc postanowiłem wstąpić.
-
Przechodziłeś obok? – Zdziwił się – To gdzie ty byłeś – U Hidana.
Chciałem z nim pogadać a on przy okazji odpisał zaległe notatki. Czemu
się tak dziwisz?
- Mieszkasz na drugim końcu Tokyo i od Hidana wracasz pieszo.
- Gdzie na drugim końcu? Czy wiesz jak Tokyo wygląda, człowieku?
-
No dobra mieszkasz po drugiej stronie rynku, ale stąd do samego ratusza
jest... no z pięć ulic stąd, później musisz przejść cały rynek a
jeszcze później kolejne pięć ulic żeby dojść do ciebie.
- Żeby dojść do mnie muszę przejść cześć ulic – Poprawił go blondyn.
- No widzisz!
-
No i co z tego? Kondycję sobie wyrobię. Po za tym Hidan chciał mnie
odwieźć ale bałem się, że mnie zgwałci albo zabije. Bóg wie co mu
przyjdzie do głowy.
- To może ja cię odwiozę co? – Zaproponował Itachi – Ja ci nic nie zrobię.
- Ok – Uśmiechną się – Dzięki – Złożył na policzku Uchihy delikatnego całusa.
- N-niema za co tylko s-skoczę po klucze.
* * *
- Mogę wejść? – Zapytał Sasuke zdejmując z głowy kask.
-
Hahaha! – Blondyn wybuchł śmiechem na widok rozczochranych włosów
Uchihy – Pewnie, że możesz. Ostatnio nie byłeś w moim mieszkaniu?
- Nie, stałem na klatce schodowej.
- A! Już pamiętam. Podasz mi moją drugą kulę?
- Proszę. Idź pierwszy.
- Ale...
- Będę cię asekurował jakbyś się miał przewrócić.
- A jak się wypierdzielę do przodu?
- Gorzej wyglądać nie będziesz – Zaśmiał się Uchiha.
- Ładnie się śmiejesz – Przyznał Naruto nie zwracając uwagi na zaczepkę czarnookiego.
- Idź – Mruknął poważniejąc.
- I wcale nie jestem brzydki – Uzumaki chciał udać obrażonego, ale na usta cały czas cisnął mu się uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz