sobota, 5 października 2013

Mafia o Machibuse VII

Witam!

W końcu udało mi się dokończyć ten rozdział. Jestem z niego bardzo zadowolony mimo, że (według mnie) końcówka trochę zgrzyta. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwę.

Życzę miłej lektury :3

Rozdział niebetowany, za wszelakie błędy przepraszam.

* * *


Kiedy po pustym domu rozległ się głośny odgłos dzwonka do drzwi Kiba warkną głośno i oblizał wargi.
- No nie teraz – jęknął i ignorując dzwonek znów wlepił spojrzenie w ekran laptopa. Nie chciał robić tego rano, tuż przed szkołą, ale kiedy dowiedział się, że pojawił się nowy film produkcji Orochimaru nie mógł się powstrzymać. Wpatrzył się w szerokie, blade plecy Sasuke, który poruszał się w przód i tył, pieprząc jakiego chłopaka. Czarna pantera wytatuowana na jego plecach wyglądała jak żywa. Sasuke na ekranie westchnął ciężko co jeszcze bardziej podkręciło Kibę. Przyspieszył ruchy swojej dłoni, drugą sięgając do lekko skurczonych jąder. Już tak blisko. Zupełnie nie zwracając na dzwonienie i pukanie do drzwi trzepał sobie, wyobrażając sobie siebie na miejscu jednej z dziwek Orochimaru, którą pieprzył Sasuke. Uchiha warknął nisko, rudowłosy chłopak na ekranie krzyknął głośno, dochodząc a Kiba zacisnął mocno zęby, ściskając swojego wyprężonego penisa aby po chwili, ze stłumionym jękiem, osiągnąć orgazm.
- Kiba? – Nieoczekiwanie usłyszał głos Naruto dobiegający z dołu. Szybko sięgną po chusteczki aby wytrzeć ślady.
- Już… już idę – krzyknął do przyjaciela, zerkając jeszcze czy aby nie pobrudził sobie ubrań.
- No co tak długo? – Naruto stanął na dole schodów, czekając na Inuzukę. Kiba szybko zapiął rozporek spodni, sięgną po plecak i zbiegł na dół, o mało nie wpadając na blondyna.
- Sorry, zaspałem – wyjaśnił, starając się uspokoić oddech. – Chodź już. – Pociągnął Naruto za łokieć, kierując się w stronę wyjścia. – I co tam? – Zapytał, zamykając drzwi. Namikaze wzruszył ramionami mimo, że szatyn nie mógł tego zobaczyć. – Nudzę się trochę. Głupio tak nie wiedzieć gdzie co jest – westchnął, ruszając w stronę furtki.
- W weekend pokażę ci co i jak. Może cię z kimś poznać? – Zaproponował, zerkając na blondyna. Ciekaw był jakby zareagował gdyby dowiedział się, że jego sąsiad to gwiazda porno. Uśmiechnął się sam do siebie, wyobrażając sobie jego reakcję.
- Niby kogo? – Zapytał Naruto, idąc po chodniku tak aby nie nadepnąć na linię między kostkami, przez co podskakiwał zabawnie.
- Nie wiem ale trzeba by cię poznać z jakimiś ludźmi. Przecież ja nie zawsze będę dostępny a tobie przydali by się znajomi, co nie? Jesteś strasznie kontaktowy – zaśmiał się widząc, co przyjaciel robi. – Nie wyjeb się przypadkiem – dodał, popychając Naruto w ramię.
- Ej, a tak dobrze mi szło! – Namikaze oddał Kibie, przystając na chwilę.
- Jak z dzieckiem – Inuzuka zaśmiał się cicho, sięgając do kieszeni spodni. – Palisz? – Zapytał wyciągając w stronę blondyna paczkę papierosów. Naruto zerknął na niego wyraźnie zdziwiony po czym zaprzeczył ruchem głowy. – I dobrze – skomentował Kiba, wsadzając papierosa między zęby.
- Strasznie zmieniłeś się w tym Tokio, Ki. Chodzisz do klubów, pijesz, palisz, robisz sobie tatuaże. Zszedłeś na… złą drogę – mruknął zamyślony Naruto, nie patrząc na przyjaciela.
- Nawet nie wiesz jak złą – westchnął pod nosem Kiba. Blondyn zamrugał kilka razy w zdziwieniu i spojrzał na przyjaciela. Inuzuka wbił zatroskany wzrok w chodnik ale po chwili uśmiechnął się szeroko. – Ale spoko, radzę sobie, nie? Nie jest źle. Policja jeszcze mnie nie dopadła – zaśmiał się szczekliwie, chcąc rozluźnić atmosferę. Jego śmiech wydał się Naruto nienaturalnie sztuczny.
- Czemu miałaby dopaść cię policja? – Naruto szybko spojrzał w oczy przyjaciela. Zupełnie nie rozumiał niektórych rzeczy, które mówił Kiba. Z każdą rozmową wydawało mu się, że coś w tym wszystkim jest niejasne. Tak jakby… Kiba coś ukrywał.
- No… nie wiem. – Kiba zagryzł policzek od wewnątrz. Ma stanowczo za długi język. – Za picie w miejscu publicznym? – Zapytał i zaciągnął się dymem. Nie może tyle mówić.
- Ta – bąknął Naruto, jeszcze przez chwilę taksując przyjaciela podejrzliwym spojrzeniem.

* * *

Minato zerwał się z kanapy, zaplątując się w koc. Przetarł oczy i rozejrzał się po salonie nieprzytomnym spojrzeniem. Kiedy do jego uszu po raz kolejny dotarł dzwonek do drzwi zrozumiał, że uciął sobie drzemkę. Wyplątał się z koca po czym szybko otworzył drzwi.
- Dzień dobry. – Za nimi stał wysoki, szczupły mężczyzna o długich, czarnych włosach. Uśmiechnął się na widok rozczochranego sąsiada. – Uchiha Itachi – przedstawił się, wyciągając rękę do blondyna. W oczach Minato pojawiło się zrozumienie. – Tata chciał abym przekazał panu zaproszenie na grilla, dzisiaj po południu – wyjaśnił powód swojego przyjścia.
- Oh, to bardzo miłe. O której? – zapytał zachrypniętym głosem, wciąż nieco zaskoczony, Namikze.
- Może być o siedemnastej? – Zaproponował Itachi. Minato z uśmiechem skinął potwierdzająco głową. – Niech weźmie Pan ze sobą swojego syna – dodał, robiąc już krok do tyłu. – Do widzenia.
- Tak, do zobaczenia – Minato pomachał mu ręką po czym, jeszcze chwilę patrząc nieprzytomnie za Uchihą, zamknął drzwi. Wszedł z powrotem do salonu i usiadł ciężko na kanapie. Wzdychając, przetarł dłońmi twarz po czym z niezadowoleniem spojrzał na zarysowane kartki leżące na stoliku bez żadnego ładu. Odchrząknął i sięgną po tą, na której naszkicował dwóch całujących się mężczyzn. Niech przeklęty będzie dzień, w którym zachciało mu się pracować w wydawnictwie Fugaku. Zgniótł kartkę i opadł na oparcie kanapy, znów opatulając się kocem. To całe yaoi to nie był dobry pomysł.

* * *

Jedyna, nie dająca zbyt wiele światła, lampa w pomieszczeniu zamrugała złowrogo, zwracając uwagę siedzącego tam mężczyzny. Westchnął cicho, kierując spojrzenie na spękany, ciemny sufit. Zastukał palcami w podłokietnik skórzanej kanapy.
- Już jesteś. – W ciemnych drzwiach, znajdujących się za biurkiem, stanowiącym centrum małego pomieszczenia, pojawił się Orochimaru. W chudych, blado-sinych dłoniach trzymał niewielki plik kartek. – Wybacz, że odciągam cię od pracy, Kakashi. – Wąskie wargi ułożyły się w lekki półuśmiech. Kakashi zawsze podziwiał Uchihę za swoje niezwykłe podejście do podwładnych. Rzadko traktował ich surowo. Częściej zachowywał się jak dobry wujek niż poważny Don grupy mafijnej. Mimo to potrafił utrzymać porządek wśród szeregów. Wprawdzie żołnierzy zawsze karcił za brak szacunku jednak tych kilkunastu wybranych kapitanów traktował bardzo… prywatnie. Nie wspominając o braciach Uchiha – pupilach Orochimaru.
- Przerwałeś mi czytanie książki – Kakashi mruknął w odpowiedzi, kiwając głową na boki.
- Jeśli była to jedna z tych zboczonych książeczek to powinieneś mi dziękować. – Orochimaru zaśmiał się ochryple, chowając dokumenty do jednej z szuflad. Szarowłosego przeszły dreszcze. Śmiech Uchihy zawsze wydawał mu się złowrogi. – Mam dla ciebie zadanie. – Zerknął na kartkę przed sobą po czym wbił spojrzenie w Kakashi’ego. Hatake skinął głową. – Będziesz współpracował z Shikamaru. – Brwi Orochimaru poruszyły się zabawnie, jakby bez jego woli. – Misja polega na wyeliminowaniu kilku irytujących osobników. Może się to wydawać trudne, ponieważ są to ludzie włoskiej mafii jednak to, że wtykają nosy w nie swoje sprawy nie podoba mi się na tyle, że trzeba się ich pozbyć. Jeśli chcesz możesz wziąć kogoś jeszcze do pomocy. Moim zdaniem najlepszym wyborem byłby Iruka jednak… co z wami? – Źrenice Orochimaru zwęziły się bez przyczyny. Kakashi westchnął głośno.
- Rozstaliśmy się na dobre. Wydaje mi się, że byliśmy mało… kompatybilni – wyjaśnił, przecierając oczy. Od kilku miesięcy nie układało mu się z jego partnerem. Już kilka razy zrywali ze sobą i schodzili się na nowo jednak teraz… teraz koniec był definitywny. – Na razie… pewnie wolałby ze mną nie współpracować.
- Przykro mi. Jego umiejętność cichego zabijania byłaby niesamowicie pomocna jednak na pewno poradzisz sobie sam. – Uśmiech Orochimaru wydał się zaskakująco pokrzepiający. Może faktycznie był takim dobrym wujkiem? – Nie jestem pewien tego czy Shikamaru ma dzisiaj wolne ale jutro możesz do niego zajrzeć. Na pewno ma już odpowiednie informacje. Życzę powodzenia. – Wstał, okrążył biurko i stanął naprzeciwko Kakashi’ego. Hatake spojrzał na niego z dołu, wyraźnie zaskoczony. Orochimaru położył dłonie na jego ramionach i delikatnie przechylając głowę w bok mrugną zabawnie. – Trzymasz się, tak?
- Chyba byłem przygotowany na to rozstanie, więc nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia – głos Kakashi’ego wydał się wręcz znudzony. – Może już pójdę? – Zaproponował, wstając.
- Tak, mam masę roboty. Do zobaczenia – Uchiha zdjął ręce z ramion szarowłosego i odsunął się o krok.
- Dowidzenia, Szefie – Kakashi zaśmiał się cicho i wyszedł z gabinetu. – Z dnia na dzień zachowuje się coraz dziwniej – mruknął pod nosem. Zupełnie nie rozumiał Orochimaru.

* * *

- Wychodzę na chwilkę. – Itachi, schował telefon do kieszeni i podniósł się z kanapy. – Dasz sobie radę? – Uśmiechnął się ciepło, patrząc na Deidarę. Blondyn zakrył się mocniej kocem i przytaknął ruchem głowy.
- A… jak skończy się film to mogę skorzystać z twojego komputera? – Zapytał nie pewnie, zatrzymując Uchihę wpół kroku.
- Oczywiście. – Itachi sięgnął do włosów Deidary i potargał, już i ta rozczochrane, blond kosmyki. Naoki zaśmiał się cicho, wracając wzrokiem do ekranu telewizora. Itachi był taki… inny, dobry. Aż nie mógł uwierzyć, że jego młodszy brat tak bardzo się od niego różni. – Postaram się wrócić jak najszybciej. – Dodał jeszcze brunet po czym wyszedł z salonu, ubrał płaszcz, wyszedł z domu i ruszył w stronę pałacyku, jak pieszczotliwie nazywał spadek po dziadku. Droga nie była długa. Zajmowała kilka minut więcej niż przejście tajnym korytarzem pod ich domem. Zasadniczo mógł z niego skorzystać ale Deidarze zapewne dziwne mogłoby by się wydać to, że wyszedł gdzieś nie wychodząc z domu. Zaśmiał się do swoich myśli, wpychając ręce w kieszenie. Był dopiero początek września jednak zimny wiatr był okropnie nie przyjemny. Niezbyt miły dzień na spacer, nawet tak krótki. Itachi rozejrzał się wokół, stając przed dużą zaniedbaną budowlą. Z zewnątrz absolutnie nie wyglądał tak pięknie jak w środku. Spękane, brudne ściany i zabite deskami drzwi nie wyglądały dobrze. Podszedł do wejścia i oderwał cztery górne deski ledwo trzymające się na gwoździach. Już nikt dawno nie korzystał z zewnętrznego wejścia. Wyją z wewnętrznej kieszeni płaszcza stary, duży klucz i otworzył drzwi, które zaskrzypiały złowrogo. Rozejrzał się jeszcze raz. Mieli szczęście, że w tej okolicy większość domów była pusta lub zamieszkała przez emerytów i raczej wszyscy ignorowali stary, opuszczony dom. Przekroczył dolne deski, których nie chciało mu się odrywać i wszedł do środka, zamykając drzwi na klucz. Westchnął widząc zakurzone obrazy w przedsionku po czym odrzucając bzdurne myśli ruszył do salonu. Biel pomieszczenia zawsze nieco go raziła jednak Sasuke utrzymywał iż powinni zatrzymać tutaj ten kolor.
- Sasuke? – Zawołał zbiegając w dół po trzech, szerokich stopniach. Jego głos odbił się echem po przerażająco pustym domu. – Sasuke?! – Zawołał jeszcze raz, zdejmując płaszcz i rzucając go na sofę.

(dla przyjemności czytania polecam włączyć ten utwór)
Shakin Stevens - Cry just a little bit



- Nie drzyj się tak. – Młodszy Uchiha pojawił się na szczycie schodów. Na jego twarzy gościła skwaszona mina. – Czego chcesz? – Zapytał, schodząc kilka stopni w dół.
- Porozmawiać. – Itachi westchnął zauważając u brata brak koszulki. Jego blady, umięśniony tors prezentował się zachwycająco w blado pomarańczowym świetle wpadającym do pokoju przez ogromne okna.
- O czym? – Sasuke zszedł na sam dół jednak nie podszedł do brata. Stanął u podnóża schodów, wpatrując się w długowłosego beznamiętnym spojrzeniem.
- O… o wszystkim. – Itachi w kilku szybkich krokach podszedł do młodszego, stając stanowczo zbyt blisko. Nie zważając, na karcące spojrzenie Sasuke położył dłonie na jego biodrach po czym przesunął je na szerokie plecy, obejmując go. – Drżysz – szepnął, wpatrując się w czarne, niezadowolone oczy brata.
- Zimno mi – prychnął Sasuke, poruszając palcami u bosych, stóp. Itachi pochylił się nieco, chcąc pocałować młodszego jednak ten odsunął głowę do tyłu. – Chciałeś rozmawiać – upomniał brata i położył dłonie na jego ramionach, chcąc utrzymać go na dystans.
- Najpierw rozpalę w kominku – mruknął cicho i puścił Sasuke, podchodząc do rzeźbionego paleniska. – Mogłeś ubrać skarpetki – westchnął, słysząc jak młodszy klapie stopami po zimnym marmurze.
- Wiem. – Sasuke opadł ciężko na kanapę, wpatrując się w plecy długowłosego. Po chwili zastanowienia sięgną po jego płaszcz i okrył się szczelnie. Paradowanie bez koszulki było złym pomysłem.
- Już. – Po dłuższej chwili Itachi wstał z klęczek, odwracając się w stronę brata. Uśmiechnął się delikatnie, widząc go skulonego na kanapie, okrytego płaszczem, z naburmuszoną miną. – Przepraszam – powiedział, siadając obok.
- Za co? – burknął młodszy, kładąc stopy na jego kolanach.
- Za wszystko. – Itachi wziął w dłonie jedną z nich i zaczął powoli pocierać. Były tragicznie zimne. – Za… wiesz co czuję, Sasuke. I oboje wiemy, że tego nie odwzajemniasz. Nie mogę ukrywać, że jest mi z tego powodu… przykro, że jestem zazdrosny kiedy wracasz do domu z szyją całą w malinkach. Jestem wściekły i jednocześnie strasznie… przygnębiony. Ale rozumiem cię. Po prostu nie wiem co z tym zrobić, wiesz? – Sięgną po drugą stopę brata.
- Nie miałbym nic przeciwko ale… jesteś moim bratem, Itachi i to jest… dziwne. Prawda jest taka, że po prostu tego nie rozumiem, nie rozumiem tego co czujesz. Dla mnie jesteś bratem, przyjacielem. Jasne, jesteś przystojny i nie raz daję się ponieść ale zawsze mam po tym takie dziwne… wrażenie... coś jakby wyrzuty sumienia. – Wyjaśnił Sasuke. Itachi był jedyną osobą przy której umiał się otworzyć.
- Rozumiem. – Długowłosy podciągną jego stopy wyżej, cmokając w duży palec. Między nimi zapadła cisza. Oboje pogrążyli się w rozmyślaniach.
- Kocham cię. – Po kilkudziesięciu minutach, ciszę przerwał Itachi. Zawsze on przerywał milczenie między nimi.
- No co ty? – Sasuke zaśmiał się cicho i szturchnął stopą dłoń starszego.
- Teraz mówiłem to jako brat – zaśmiał się, szczypiąc młodszego w łydkę. - …albo nie. Sam już nie wiem. – Westchnął, odchylając głowę w tył. – Jest ci cieplej? – Zapytał troskliwie, sunąc ręką wyżej, na udo Sasuke.
- Powiedzmy. – Młodszy sięgną do ręki na swojej nodze i splótł ich palce razem. – Tachi, ostatni raz, zgoda? – Zaproponował, siadając.
- A potem? – Itachi ścisnął mocniej rękę brata. – Koniec? – Zapytał, ciągnąc go w swoją stronę.
- Zobaczymy ile wytrzymasz, może ci przejdzie. – Sasuke uśmiechnął się lekko, siadając okrakiem na udach długowłosego. Itachi odwzajemnił uśmiech, obejmując go w pasie.
- Może mi przejdzie – szepnął, sunąc nosem po policzku młodszego. – Kocham cię – westchnął i złożył na ustach Sasuke nieoczekiwanie czuły pocałunek. – Przejdzie mi – próbował sobie w mówić. Szeptał te niczym mantrę całując młodszego po twarzy, szyi, torsie, brzuchu i udach. Wewnątrz czuł jednocześnie dziwną lekkość i przygnębiający ciężar. Sam nie wiedział czy chce zrezygnować  z tego uczucia a jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli mu „przejdzie” to i tak będzie czuł do niego więcej niż brat powinien.
- Przejdzie – szepnął Sasuke, całując Itachi’ego w skroń i obejmując jego szyję. – Zobaczysz – mruknął mu prosto do ucha, wciskając twarz w zagłębienie jego szyi. Po chwili poczuł jak ten wsuwa się w niego, wypełniając falą gorąca. Itachi poruszał się wolno, czerpiąc z tej chwili jak najwięcej się da. Szeptał imię Sasuke w zamian, otrzymując to samo. Sasuke drapał go po plecach, wgryzał się w jego szyję i wdychał zapach długich, miękkich włosów opadający mu na twarz. Zupełnie nieoczekiwanie obu przeszły intensywne dreszcze, zalała ich fala przyjemności a przed oczami wybuchnął kalejdoskop barw. Itachi westchnął głośno, mocniej przyciskając do siebie młodszego. Sasuke jękną cicho, po raz kolejny zasysając się na szyi Itachi’ego. Przez dłuższą chwilę leżeli spleceni w ciasnym uścisku, uspokajając rozpędzone serca.
- Nie wiem czy to przejdzie – westchnął Itachi, odsuwając się nieco od brata. Sasuke spojrzał w jego czarne, przyjazne oczy i zaśmiał się cicho. – No co? – Itachi uśmiechnął się szeroko, wplatając palce we włosy Sasuke. Młodszy tylko pokręcił głową i z powrotem wtulił twarz w szyję brata.
- Musi przejść – szepnął po chwili, głaszcząc delikatnie twarde plecy Itachi’ego. Długowłosy tylko mruknął potakująco, pocierając policzkiem ramię Sasuke. Błogą ciszę przerwała cicha melodyjka, na którą Itachi w ogóle nie zwrócił uwagi.
- Spodnie ci dzwonią. – Młodszemu z braci Uchiha dźwięk ten wydał się na tyle irytujący, że nie mógł go zignorować. Itachi warknął coś cicho i sturlał się z sofy. Powoli sięgną do kieszeni swoich spodni, mając nadzieję, że w trakcie wykonywania tej czynności telefon ucichnie. Niestety. Spoglądając na ekran był pewien, że telefon dzwoniłby tak długo jak długo byłby włączony.
- Tata – poinformował cicho po czym odebrał. – Słucham?... No tak… Na spacerze… Już? Naprawdę?... Zaraz będziemy. – Fugaku był niesamowicie konkretnym człowiekiem. – Przyszli sąsiedzi, mamy wracać do domu – zakomunikował i wstał z ziemi, sięgając po swoje bokserki. Sasuke mrukną cicho, marszcząc brwi. Za wszelką cenę starał sobie przypomnieć o jakich sąsiadów może chodzić jednak doszedł do wniosku, że najwyraźniej coś go ominęło.
- Jacy sąsiedzi? – zapytał w końcu, wciąż leżąc na kanapie. Itachi ubrał sweter i odwrócił się w jego stronę. Na usta pchał mu się szeroki uśmiech na widok nagiego Sasuke.
- Namikaze. Tata zaprosił ich na integracyjnego grilla – wyjaśnił pogodnie. Sasuke nachmurzył się jeszcze bardziej i prychnął coś pod nosem. – No co?
- Nic – odparł ponuro młodszy i powoli podniósł się z kanapy. – Tylko… - zaczął po chwili i zrobił przerwę aby założyć spodnie - …czy ja wyglądam na kogoś kto chce integrować się z sąsiadami? – dokończył, patrząc na brata pytająco.
- Definitywnie… nie. – Itachi podszedł do kominka z zamiarem wygaszenia ognia. – Ubierz się do końca, poczekam. – Sasuke przez chwilę stał nieruchomo, wpatrując się w plecy długowłosego po czym ruszył na górę aby odnaleźć swoją zaginioną koszulkę.

* * *

- Oto i powrócili synowie marnotrawni. – Bracia Uchiha ledwo weszli na taras a już powitały ich złośliwości ojca. Sasuke skrzywił się widocznie. Fugaku mówił tak jakby oboje nie mieli prawa wyjść kiedy i gdzie chcą. On wymyślił sobie głupi wieczorek integracyjny więc niech on się integruje.
- Dobry wieczór – Itachi skłonił się lekko w stronę Minato, który z nieśmiałym uśmiechem odwzajemnił gest. – Cześć, Naruto. – Wyciągnął rękę do lekko skrępowanego blondyna, który z niepokojem wpatrywał się w najmłodszego Uchihę. Sasuke przez dłuższą chwilę stał nieruchomo wpatrując się w ojca zaskakująco wrogim spojrzeniem. Po chwili jednak jakby się ocknął i spojrzał na gości.
- Uchiha Sasuke.  – Jak zwykle Sasuke przyjął ton, który niesamowicie irytował Itachi’ego jak i Fugaku, wyrażający odrobinę znudzenia i poirytowania. Minato, nieco zdziwiony zachowaniem najmłodszej latorośli swojego szefa, również się przedstawił.
- Mógłbyś przynieś z kuchni pieczywo? – Fugaku skierował pytanie do Sasuke na co ten tylko skinął głową i znikną we wnętrzu domu.
- Pogoda nam trochę nie dopisała – Itachi starał się nawiązać jakiś temat. Oboje Namikaze uśmiechnęli się tylko, przytakując głowami.
- Niestety, później możemy iść do środka – Fugaku odczytując intencje syna, starał się reanimować konający zaczątek konwersacji. Minato w zamyśleniu spojrzał na przeszkolone drzwi i uśmiechnął się delikatnie.

Sasuke westchnął cierpiętniczo, opierając się o kuchenny blat. Zamknął na chwilę oczy, oddychając powoli po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Obok lodówki leżał niski wiklinowy koszyczek wypełniony świeżymi bułeczkami i bagietkami. Sasuke wziął go do ręki i już chciał kierować się na taras jednak zatrzymały go wibracje telefonu. Wyjął go z kieszeni tak ostrożnie jakby obawiał się, że wybuchnie po czym spojrzał na erkan.
- Orochimaru – mruknął w zamyśleniu, widząc mrugające imię wuja. Wzruszył ramionami i odebrał. – Słucham?
~ Witaj, Sasuke. Mam dla ciebie proste zadanie – Orochimaru oznajmił na wstępie i nie czekając na odpowiedź rozpoczął wyjaśnienia. – Chciałbym abyś zorientował się czy młody Namikaze nada się do TEGO. Dyskretnie. – Sasuke zmarszczył brwi i wyjrzał zza ściany na taras. Nie dałby Naruto więcej niż osiemnaście lat.
- Orochimaru, on jest za młody – odparł po chwili. Nigdy nie miał nic przeciwko temu co robi Hebi jednak nawet on uważał, że są jakieś granice. – To przesada żeby mieszać w to osiemnastolatka – dodał cicho.
~ Już go poznałeś? – Orochimaru zdziwił się wyraźnie. – Jaki on jest? – Jego ściszony głos zabrzmiał nieprzyjemnie złowrogo.
- Powiedziałem, że jest za młody. Po za tym to znajomy Kiby. – Próbował odwieść wuja od jego niemoralnego pomysłu.
~ Skąd o tym wiesz? – zapytał szybko Orochimaru. Nigdy nie zwracał szczególnej uwagi na Inuzkę. Chłopak był zbyt narwany aby zlecić mu poważniejsze zadanie.
- Niedawno byli w Taka – mruknął zamyślony. – Z resztą mówię, że on się do tego nie nadaje – dodał po chwili, niezwykle żywotnie.
~ Muszę z nim porozmawiać. Na razie jesteś wolny. Do usłyszenia. – Orochimaru rozłączył się nieoczekiwanie. Sasuke spojrzał zdziwiony na telefon i westchnął głośno.
- Idiota – mrukną pod nosem i ze złością wepchnął telefon do kieszeni. Kiedy wszedł na taras trafił w środek jakiejś żywej konwersacji pomiędzy Itachim a Minato. Położył koszyczek na stole i ostrożnie usiadł obok brata. Lazurowe oczy Naruto śledziły go uważnie. Jedyne co mógł w nich dostrzec to ciekawość z niewielką szczyptą niepokoju.
- Ja niestety nie mam zbyt wiele czasu ale… - Itachi niepewnie zerknął na brata i uśmiechną się do niego ciepło. – Sasuke studiuje medycynę a chemia to jego konik, na pewno mógłby pomóc Naruto. – Na te słowa młody Namikaze i Uchiha gwałtownie oderwali od siebie spojrzenia aby skierować je na Itachi’ego. – Mógłbyś, prawda? – Zapytał po chwili. Sasuke strzelił oczami w bok, zerkając na Minato. Ten uśmiechał się delikatnie, wpatrując się w niego z wyczekiwaniem. Sasuke odgonił od siebie stan lekkiego otępienia i zaczął intensywnie analizować wszystkie za i przeciw. W ciągu kilku minut znalazł jeden przeważający argument - młody Namikaze był intrygujący. Nie znał go w ogóle jednak, kiedy ten był w pobliżu od razu, wbrew swojej woli, zaczynał się nim interesować. Ponaglające spojrzenie Fugaku nie pozwoliło mu na rozważenie innej opcji.
- Tak, mógłbym – odparł w końcu powoli. Uśmiechy Itachi’ego i Minato poszerzyły się do wręcz niewyobrażalnych rozmiarów. Fugaku skinął głową zadowolony i wrócił do grillowania.
- Wspaniale, dziękuję. Szkoły w Tokio mają znacznie wyższy poziom więc obawialiśmy się, że Naru nie da sobie rady – wyjaśnił zadowolony Minato.
- Ty się obawiałeś – mruknął cicho Naruto, który stanowczo spochmurniał. Przez tych kilka długich chwil modlił się aby Sasuke się nie zgodził. Młody Uchiha wzbudzał w nim nieprzyjemny niepokój.

3 komentarze:

  1. Hej, hej,
    co ja mogę powiedzieć? wspaniały rozdział.... oj biedny Itachi zakochany w swoim braciszku...... niech no Orochimaru trzyma swoje łapy z dala od Naruto...., integracyjny grill, chyba Fukagu bardziej chciała się zbliżyć do Minato.... ciekawe czy Naruto pozna czym trudni się Sasuke.... ale Kiba ma marzenia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz pojęcia jak bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że pojawił się nowy rozdział. Opowiadania naprawdę mnie wciągnęło i przeżywałam prawdziwą żałobę podczas tej długiej przerwy. Rozdział jak najbardziej mi się podobał i rozbudził mój apetyt na poznanie dalszego ciągu tej historii. Mam nadzieję, że nie znikniesz już na tak długi czas, ponieważ ja już nie mogę się doczekać dalszej części. Pozdrawiam i życzę dużo weny oraz zapału do dalszej pracy.
    Mimi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, powoli się rozkręca, tylko więcej Deidary. Kocham go po prostu!

    OdpowiedzUsuń