Witam!
W końcu udało mi się dokończyć ten rozdział. Jestem z niego bardzo zadowolony mimo, że (według mnie) końcówka trochę zgrzyta. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwę.
Życzę miłej lektury :3
Rozdział niebetowany, za wszelakie błędy przepraszam.
* * *
Kiedy po pustym
domu rozległ się głośny odgłos dzwonka do drzwi Kiba warkną głośno i oblizał
wargi.
- No nie teraz –
jęknął i ignorując dzwonek znów wlepił spojrzenie w ekran laptopa. Nie chciał
robić tego rano, tuż przed szkołą, ale kiedy dowiedział się, że pojawił się
nowy film produkcji Orochimaru nie mógł się powstrzymać. Wpatrzył się w
szerokie, blade plecy Sasuke, który poruszał się w przód i tył, pieprząc
jakiego chłopaka. Czarna pantera wytatuowana na jego plecach wyglądała jak
żywa. Sasuke na ekranie westchnął ciężko co jeszcze bardziej podkręciło Kibę.
Przyspieszył ruchy swojej dłoni, drugą sięgając do lekko skurczonych jąder. Już
tak blisko. Zupełnie nie zwracając na dzwonienie i pukanie do drzwi trzepał
sobie, wyobrażając sobie siebie na miejscu jednej z dziwek Orochimaru, którą
pieprzył Sasuke. Uchiha warknął nisko, rudowłosy chłopak na ekranie krzyknął
głośno, dochodząc a Kiba zacisnął mocno zęby, ściskając swojego wyprężonego
penisa aby po chwili, ze stłumionym jękiem, osiągnąć orgazm.
- Kiba? –
Nieoczekiwanie usłyszał głos Naruto dobiegający z dołu. Szybko sięgną po
chusteczki aby wytrzeć ślady.
- Już… już idę –
krzyknął do przyjaciela, zerkając jeszcze czy aby nie pobrudził sobie ubrań.
- No co tak
długo? – Naruto stanął na dole schodów, czekając na Inuzukę. Kiba szybko zapiął
rozporek spodni, sięgną po plecak i zbiegł na dół, o mało nie wpadając na
blondyna.
- Sorry, zaspałem
– wyjaśnił, starając się uspokoić oddech. – Chodź już. – Pociągnął Naruto za
łokieć, kierując się w stronę wyjścia. – I co tam? – Zapytał, zamykając drzwi.
Namikaze wzruszył ramionami mimo, że szatyn nie mógł tego zobaczyć. – Nudzę się
trochę. Głupio tak nie wiedzieć gdzie co jest – westchnął, ruszając w stronę
furtki.
- W weekend
pokażę ci co i jak. Może cię z kimś poznać? – Zaproponował, zerkając na
blondyna. Ciekaw był jakby zareagował gdyby dowiedział się, że jego sąsiad to
gwiazda porno. Uśmiechnął się sam do siebie, wyobrażając sobie jego reakcję.
- Niby kogo? –
Zapytał Naruto, idąc po chodniku tak aby nie nadepnąć na linię między kostkami,
przez co podskakiwał zabawnie.
- Nie wiem ale
trzeba by cię poznać z jakimiś ludźmi. Przecież ja nie zawsze będę dostępny a
tobie przydali by się znajomi, co nie? Jesteś strasznie kontaktowy – zaśmiał
się widząc, co przyjaciel robi. – Nie wyjeb się przypadkiem – dodał, popychając
Naruto w ramię.
- Ej, a tak
dobrze mi szło! – Namikaze oddał Kibie, przystając na chwilę.
- Jak z dzieckiem
– Inuzuka zaśmiał się cicho, sięgając do kieszeni spodni. – Palisz? – Zapytał
wyciągając w stronę blondyna paczkę papierosów. Naruto zerknął na niego
wyraźnie zdziwiony po czym zaprzeczył ruchem głowy. – I dobrze – skomentował
Kiba, wsadzając papierosa między zęby.
- Strasznie
zmieniłeś się w tym Tokio, Ki. Chodzisz do klubów, pijesz, palisz, robisz sobie
tatuaże. Zszedłeś na… złą drogę – mruknął zamyślony Naruto, nie patrząc na
przyjaciela.
- Nawet nie wiesz
jak złą – westchnął pod nosem Kiba. Blondyn zamrugał kilka razy w zdziwieniu i
spojrzał na przyjaciela. Inuzuka wbił zatroskany wzrok w chodnik ale po chwili
uśmiechnął się szeroko. – Ale spoko, radzę sobie, nie? Nie jest źle. Policja
jeszcze mnie nie dopadła – zaśmiał się szczekliwie, chcąc rozluźnić atmosferę.
Jego śmiech wydał się Naruto nienaturalnie sztuczny.
- Czemu miałaby
dopaść cię policja? – Naruto szybko spojrzał w oczy przyjaciela. Zupełnie nie
rozumiał niektórych rzeczy, które mówił Kiba. Z każdą rozmową wydawało mu się,
że coś w tym wszystkim jest niejasne. Tak jakby… Kiba coś ukrywał.
- No… nie wiem. –
Kiba zagryzł policzek od wewnątrz. Ma stanowczo za długi język. – Za picie w
miejscu publicznym? – Zapytał i zaciągnął się dymem. Nie może tyle mówić.
- Ta – bąknął
Naruto, jeszcze przez chwilę taksując przyjaciela podejrzliwym spojrzeniem.
* * *
Minato zerwał się
z kanapy, zaplątując się w koc. Przetarł oczy i rozejrzał się po salonie
nieprzytomnym spojrzeniem. Kiedy do jego uszu po raz kolejny dotarł dzwonek do
drzwi zrozumiał, że uciął sobie drzemkę. Wyplątał się z koca po czym szybko
otworzył drzwi.
- Dzień dobry. –
Za nimi stał wysoki, szczupły mężczyzna o długich, czarnych włosach. Uśmiechnął
się na widok rozczochranego sąsiada. – Uchiha Itachi – przedstawił się,
wyciągając rękę do blondyna. W oczach Minato pojawiło się zrozumienie. – Tata
chciał abym przekazał panu zaproszenie na grilla, dzisiaj po południu –
wyjaśnił powód swojego przyjścia.
- Oh, to bardzo
miłe. O której? – zapytał zachrypniętym głosem, wciąż nieco zaskoczony,
Namikze.
- Może być o
siedemnastej? – Zaproponował Itachi. Minato z uśmiechem skinął potwierdzająco
głową. – Niech weźmie Pan ze sobą swojego syna – dodał, robiąc już krok do
tyłu. – Do widzenia.
- Tak, do
zobaczenia – Minato pomachał mu ręką po czym, jeszcze chwilę patrząc
nieprzytomnie za Uchihą, zamknął drzwi. Wszedł z powrotem do salonu i usiadł ciężko
na kanapie. Wzdychając, przetarł dłońmi twarz po czym z niezadowoleniem
spojrzał na zarysowane kartki leżące na stoliku bez żadnego ładu. Odchrząknął i
sięgną po tą, na której naszkicował dwóch całujących się mężczyzn. Niech
przeklęty będzie dzień, w którym zachciało mu się pracować w wydawnictwie
Fugaku. Zgniótł kartkę i opadł na oparcie kanapy, znów opatulając się kocem. To
całe yaoi to nie był dobry pomysł.
* * *
Jedyna, nie
dająca zbyt wiele światła, lampa w pomieszczeniu zamrugała złowrogo, zwracając
uwagę siedzącego tam mężczyzny. Westchnął cicho, kierując spojrzenie na
spękany, ciemny sufit. Zastukał palcami w podłokietnik skórzanej kanapy.
- Już jesteś. – W
ciemnych drzwiach, znajdujących się za biurkiem, stanowiącym centrum małego
pomieszczenia, pojawił się Orochimaru. W chudych, blado-sinych dłoniach trzymał
niewielki plik kartek. – Wybacz, że odciągam cię od pracy, Kakashi. – Wąskie
wargi ułożyły się w lekki półuśmiech. Kakashi zawsze podziwiał Uchihę za swoje
niezwykłe podejście do podwładnych. Rzadko traktował ich surowo. Częściej
zachowywał się jak dobry wujek niż poważny Don grupy mafijnej. Mimo to potrafił
utrzymać porządek wśród szeregów. Wprawdzie żołnierzy zawsze karcił za brak
szacunku jednak tych kilkunastu wybranych kapitanów traktował bardzo…
prywatnie. Nie wspominając o braciach Uchiha – pupilach Orochimaru.
- Przerwałeś mi
czytanie książki – Kakashi mruknął w odpowiedzi, kiwając głową na boki.
- Jeśli była to
jedna z tych zboczonych książeczek to powinieneś mi dziękować. – Orochimaru
zaśmiał się ochryple, chowając dokumenty do jednej z szuflad. Szarowłosego
przeszły dreszcze. Śmiech Uchihy zawsze wydawał mu się złowrogi. – Mam dla
ciebie zadanie. – Zerknął na kartkę przed sobą po czym wbił spojrzenie w
Kakashi’ego. Hatake skinął głową. – Będziesz współpracował z Shikamaru. – Brwi
Orochimaru poruszyły się zabawnie, jakby bez jego woli. – Misja polega na
wyeliminowaniu kilku irytujących osobników. Może się to wydawać trudne,
ponieważ są to ludzie włoskiej mafii jednak to, że wtykają nosy w nie swoje
sprawy nie podoba mi się na tyle, że trzeba się ich pozbyć. Jeśli chcesz możesz
wziąć kogoś jeszcze do pomocy. Moim zdaniem najlepszym wyborem byłby Iruka
jednak… co z wami? – Źrenice Orochimaru zwęziły się bez przyczyny. Kakashi
westchnął głośno.
- Rozstaliśmy się
na dobre. Wydaje mi się, że byliśmy mało… kompatybilni – wyjaśnił, przecierając
oczy. Od kilku miesięcy nie układało mu się z jego partnerem. Już kilka razy
zrywali ze sobą i schodzili się na nowo jednak teraz… teraz koniec był
definitywny. – Na razie… pewnie wolałby ze mną nie współpracować.
- Przykro mi.
Jego umiejętność cichego zabijania byłaby niesamowicie pomocna jednak na pewno
poradzisz sobie sam. – Uśmiech Orochimaru wydał się zaskakująco pokrzepiający.
Może faktycznie był takim dobrym wujkiem? – Nie jestem pewien tego czy
Shikamaru ma dzisiaj wolne ale jutro możesz do niego zajrzeć. Na pewno ma już
odpowiednie informacje. Życzę powodzenia. – Wstał, okrążył biurko i stanął
naprzeciwko Kakashi’ego. Hatake spojrzał na niego z dołu, wyraźnie zaskoczony.
Orochimaru położył dłonie na jego ramionach i delikatnie przechylając głowę w
bok mrugną zabawnie. – Trzymasz się, tak?
- Chyba byłem
przygotowany na to rozstanie, więc nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia –
głos Kakashi’ego wydał się wręcz znudzony. – Może już pójdę? – Zaproponował,
wstając.
- Tak, mam masę
roboty. Do zobaczenia – Uchiha zdjął ręce z ramion szarowłosego i odsunął się o
krok.
- Dowidzenia,
Szefie – Kakashi zaśmiał się cicho i wyszedł z gabinetu. – Z dnia na dzień
zachowuje się coraz dziwniej – mruknął pod nosem. Zupełnie nie rozumiał
Orochimaru.
* * *
- Wychodzę na
chwilkę. – Itachi, schował telefon do kieszeni i podniósł się z kanapy. – Dasz
sobie radę? – Uśmiechnął się ciepło, patrząc na Deidarę. Blondyn zakrył się
mocniej kocem i przytaknął ruchem głowy.
- A… jak skończy
się film to mogę skorzystać z twojego komputera? – Zapytał nie pewnie,
zatrzymując Uchihę wpół kroku.
- Oczywiście. –
Itachi sięgnął do włosów Deidary i potargał, już i ta rozczochrane, blond
kosmyki. Naoki zaśmiał się cicho, wracając wzrokiem do ekranu telewizora.
Itachi był taki… inny, dobry. Aż nie mógł uwierzyć, że jego młodszy brat tak
bardzo się od niego różni. – Postaram się wrócić jak najszybciej. – Dodał
jeszcze brunet po czym wyszedł z salonu, ubrał płaszcz, wyszedł z domu i ruszył
w stronę pałacyku, jak pieszczotliwie nazywał spadek po dziadku. Droga nie była
długa. Zajmowała kilka minut więcej niż przejście tajnym korytarzem pod ich
domem. Zasadniczo mógł z niego skorzystać ale Deidarze zapewne dziwne mogłoby
by się wydać to, że wyszedł gdzieś nie wychodząc z domu. Zaśmiał się do swoich
myśli, wpychając ręce w kieszenie. Był dopiero początek września jednak zimny
wiatr był okropnie nie przyjemny. Niezbyt miły dzień na spacer, nawet tak
krótki. Itachi rozejrzał się wokół, stając przed dużą zaniedbaną budowlą. Z
zewnątrz absolutnie nie wyglądał tak pięknie jak w środku. Spękane, brudne
ściany i zabite deskami drzwi nie wyglądały dobrze. Podszedł do wejścia i
oderwał cztery górne deski ledwo trzymające się na gwoździach. Już nikt dawno
nie korzystał z zewnętrznego wejścia. Wyją z wewnętrznej kieszeni płaszcza
stary, duży klucz i otworzył drzwi, które zaskrzypiały złowrogo. Rozejrzał się
jeszcze raz. Mieli szczęście, że w tej okolicy większość domów była pusta lub
zamieszkała przez emerytów i raczej wszyscy ignorowali stary, opuszczony dom.
Przekroczył dolne deski, których nie chciało mu się odrywać i wszedł do środka,
zamykając drzwi na klucz. Westchnął widząc zakurzone obrazy w przedsionku po
czym odrzucając bzdurne myśli ruszył do salonu. Biel pomieszczenia zawsze nieco
go raziła jednak Sasuke utrzymywał iż powinni zatrzymać tutaj ten kolor.
- Sasuke? –
Zawołał zbiegając w dół po trzech, szerokich stopniach. Jego głos odbił się
echem po przerażająco pustym domu. – Sasuke?! – Zawołał jeszcze raz, zdejmując
płaszcz i rzucając go na sofę.
(dla przyjemności czytania polecam włączyć ten utwór)
Shakin Stevens - Cry just a little bit
- Nie drzyj się
tak. – Młodszy Uchiha pojawił się na szczycie schodów. Na jego twarzy gościła
skwaszona mina. – Czego chcesz? – Zapytał, schodząc kilka stopni w dół.
- Porozmawiać. –
Itachi westchnął zauważając u brata brak koszulki. Jego blady, umięśniony tors
prezentował się zachwycająco w blado pomarańczowym świetle wpadającym do pokoju
przez ogromne okna.
- O czym? –
Sasuke zszedł na sam dół jednak nie podszedł do brata. Stanął u podnóża
schodów, wpatrując się w długowłosego beznamiętnym spojrzeniem.
- O… o wszystkim.
– Itachi w kilku szybkich krokach podszedł do młodszego, stając stanowczo zbyt
blisko. Nie zważając, na karcące spojrzenie Sasuke położył dłonie na jego
biodrach po czym przesunął je na szerokie plecy, obejmując go. – Drżysz –
szepnął, wpatrując się w czarne, niezadowolone oczy brata.
- Zimno mi –
prychnął Sasuke, poruszając palcami u bosych, stóp. Itachi pochylił się nieco,
chcąc pocałować młodszego jednak ten odsunął głowę do tyłu. – Chciałeś
rozmawiać – upomniał brata i położył dłonie na jego ramionach, chcąc utrzymać
go na dystans.
- Najpierw
rozpalę w kominku – mruknął cicho i puścił Sasuke, podchodząc do rzeźbionego
paleniska. – Mogłeś ubrać skarpetki – westchnął, słysząc jak młodszy klapie
stopami po zimnym marmurze.
- Wiem. – Sasuke
opadł ciężko na kanapę, wpatrując się w plecy długowłosego. Po chwili
zastanowienia sięgną po jego płaszcz i okrył się szczelnie. Paradowanie bez
koszulki było złym pomysłem.
- Już. – Po
dłuższej chwili Itachi wstał z klęczek, odwracając się w stronę brata. Uśmiechnął
się delikatnie, widząc go skulonego na kanapie, okrytego płaszczem, z
naburmuszoną miną. – Przepraszam – powiedział, siadając obok.
- Za co? –
burknął młodszy, kładąc stopy na jego kolanach.
- Za wszystko. –
Itachi wziął w dłonie jedną z nich i zaczął powoli pocierać. Były tragicznie
zimne. – Za… wiesz co czuję, Sasuke. I oboje wiemy, że tego nie odwzajemniasz.
Nie mogę ukrywać, że jest mi z tego powodu… przykro, że jestem zazdrosny kiedy
wracasz do domu z szyją całą w malinkach. Jestem wściekły i jednocześnie
strasznie… przygnębiony. Ale rozumiem cię. Po prostu nie wiem co z tym zrobić,
wiesz? – Sięgną po drugą stopę brata.
- Nie miałbym nic
przeciwko ale… jesteś moim bratem, Itachi i to jest… dziwne. Prawda jest taka,
że po prostu tego nie rozumiem, nie rozumiem tego co czujesz. Dla mnie jesteś
bratem, przyjacielem. Jasne, jesteś przystojny i nie raz daję się ponieść ale
zawsze mam po tym takie dziwne… wrażenie... coś jakby wyrzuty sumienia. –
Wyjaśnił Sasuke. Itachi był jedyną osobą przy której umiał się otworzyć.
- Rozumiem. –
Długowłosy podciągną jego stopy wyżej, cmokając w duży palec. Między nimi
zapadła cisza. Oboje pogrążyli się w rozmyślaniach.
- Kocham cię. –
Po kilkudziesięciu minutach, ciszę przerwał Itachi. Zawsze on przerywał
milczenie między nimi.
- No co ty? –
Sasuke zaśmiał się cicho i szturchnął stopą dłoń starszego.
- Teraz mówiłem
to jako brat – zaśmiał się, szczypiąc młodszego w łydkę. - …albo nie. Sam już
nie wiem. – Westchnął, odchylając głowę w tył. – Jest ci cieplej? – Zapytał
troskliwie, sunąc ręką wyżej, na udo Sasuke.
- Powiedzmy. –
Młodszy sięgną do ręki na swojej nodze i splótł ich palce razem. – Tachi,
ostatni raz, zgoda? – Zaproponował, siadając.
- A potem? –
Itachi ścisnął mocniej rękę brata. – Koniec? – Zapytał, ciągnąc go w swoją
stronę.
- Zobaczymy ile
wytrzymasz, może ci przejdzie. – Sasuke uśmiechnął się lekko, siadając okrakiem
na udach długowłosego. Itachi odwzajemnił uśmiech, obejmując go w pasie.
- Może mi
przejdzie – szepnął, sunąc nosem po policzku młodszego. – Kocham cię –
westchnął i złożył na ustach Sasuke nieoczekiwanie czuły pocałunek. – Przejdzie
mi – próbował sobie w mówić. Szeptał te niczym mantrę całując młodszego po
twarzy, szyi, torsie, brzuchu i udach. Wewnątrz czuł jednocześnie dziwną
lekkość i przygnębiający ciężar. Sam nie wiedział czy chce zrezygnować z tego uczucia a jednocześnie zdawał sobie
sprawę, że nawet jeśli mu „przejdzie” to i tak będzie czuł do niego więcej niż
brat powinien.
- Przejdzie –
szepnął Sasuke, całując Itachi’ego w skroń i obejmując jego szyję. – Zobaczysz –
mruknął mu prosto do ucha, wciskając twarz w zagłębienie jego szyi. Po chwili
poczuł jak ten wsuwa się w niego, wypełniając falą gorąca. Itachi poruszał się
wolno, czerpiąc z tej chwili jak najwięcej się da. Szeptał imię Sasuke w
zamian, otrzymując to samo. Sasuke drapał go po plecach, wgryzał się w jego
szyję i wdychał zapach długich, miękkich włosów opadający mu na twarz. Zupełnie
nieoczekiwanie obu przeszły intensywne dreszcze, zalała ich fala przyjemności a
przed oczami wybuchnął kalejdoskop barw. Itachi westchnął głośno, mocniej
przyciskając do siebie młodszego. Sasuke jękną cicho, po raz kolejny zasysając
się na szyi Itachi’ego. Przez dłuższą chwilę leżeli spleceni w ciasnym uścisku,
uspokajając rozpędzone serca.
- Nie wiem czy to
przejdzie – westchnął Itachi, odsuwając się nieco od brata. Sasuke spojrzał w
jego czarne, przyjazne oczy i zaśmiał się cicho. – No co? – Itachi uśmiechnął
się szeroko, wplatając palce we włosy Sasuke. Młodszy tylko pokręcił głową i z
powrotem wtulił twarz w szyję brata.
- Musi przejść –
szepnął po chwili, głaszcząc delikatnie twarde plecy Itachi’ego. Długowłosy
tylko mruknął potakująco, pocierając policzkiem ramię Sasuke. Błogą ciszę
przerwała cicha melodyjka, na którą Itachi w ogóle nie zwrócił uwagi.
- Spodnie ci
dzwonią. – Młodszemu z braci Uchiha dźwięk ten wydał się na tyle irytujący, że
nie mógł go zignorować. Itachi warknął coś cicho i sturlał się z sofy. Powoli
sięgną do kieszeni swoich spodni, mając nadzieję, że w trakcie wykonywania tej
czynności telefon ucichnie. Niestety. Spoglądając na ekran był pewien, że
telefon dzwoniłby tak długo jak długo byłby włączony.
- Tata –
poinformował cicho po czym odebrał. – Słucham?... No tak… Na spacerze… Już?
Naprawdę?... Zaraz będziemy. – Fugaku był niesamowicie konkretnym człowiekiem.
– Przyszli sąsiedzi, mamy wracać do domu – zakomunikował i wstał z ziemi,
sięgając po swoje bokserki. Sasuke mrukną cicho, marszcząc brwi. Za wszelką
cenę starał sobie przypomnieć o jakich sąsiadów może chodzić jednak doszedł do
wniosku, że najwyraźniej coś go ominęło.
- Jacy sąsiedzi?
– zapytał w końcu, wciąż leżąc na kanapie. Itachi ubrał sweter i odwrócił się w
jego stronę. Na usta pchał mu się szeroki uśmiech na widok nagiego Sasuke.
- Namikaze. Tata
zaprosił ich na integracyjnego grilla – wyjaśnił pogodnie. Sasuke nachmurzył
się jeszcze bardziej i prychnął coś pod nosem. – No co?
- Nic – odparł
ponuro młodszy i powoli podniósł się z kanapy. – Tylko… - zaczął po chwili i
zrobił przerwę aby założyć spodnie - …czy ja wyglądam na kogoś kto chce
integrować się z sąsiadami? – dokończył, patrząc na brata pytająco.
- Definitywnie…
nie. – Itachi podszedł do kominka z zamiarem wygaszenia ognia. – Ubierz się do
końca, poczekam. – Sasuke przez chwilę stał nieruchomo, wpatrując się w plecy
długowłosego po czym ruszył na górę aby odnaleźć swoją zaginioną koszulkę.
* * *
- Oto i powrócili
synowie marnotrawni. – Bracia Uchiha ledwo weszli na taras a już powitały ich
złośliwości ojca. Sasuke skrzywił się widocznie. Fugaku mówił tak jakby oboje
nie mieli prawa wyjść kiedy i gdzie chcą. On wymyślił sobie głupi wieczorek
integracyjny więc niech on się integruje.
- Dobry wieczór –
Itachi skłonił się lekko w stronę Minato, który z nieśmiałym uśmiechem
odwzajemnił gest. – Cześć, Naruto. – Wyciągnął rękę do lekko skrępowanego
blondyna, który z niepokojem wpatrywał się w najmłodszego Uchihę. Sasuke przez
dłuższą chwilę stał nieruchomo wpatrując się w ojca zaskakująco wrogim
spojrzeniem. Po chwili jednak jakby się ocknął i spojrzał na gości.
- Uchiha
Sasuke. – Jak zwykle Sasuke przyjął ton,
który niesamowicie irytował Itachi’ego jak i Fugaku, wyrażający odrobinę
znudzenia i poirytowania. Minato, nieco zdziwiony zachowaniem najmłodszej
latorośli swojego szefa, również się przedstawił.
- Mógłbyś
przynieś z kuchni pieczywo? – Fugaku skierował pytanie do Sasuke na co ten
tylko skinął głową i znikną we wnętrzu domu.
- Pogoda nam
trochę nie dopisała – Itachi starał się nawiązać jakiś temat. Oboje Namikaze
uśmiechnęli się tylko, przytakując głowami.
- Niestety,
później możemy iść do środka – Fugaku odczytując intencje syna, starał się
reanimować konający zaczątek konwersacji. Minato w zamyśleniu spojrzał na
przeszkolone drzwi i uśmiechnął się delikatnie.
Sasuke westchnął
cierpiętniczo, opierając się o kuchenny blat. Zamknął na chwilę oczy,
oddychając powoli po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Obok lodówki leżał niski
wiklinowy koszyczek wypełniony świeżymi bułeczkami i bagietkami. Sasuke wziął
go do ręki i już chciał kierować się na taras jednak zatrzymały go wibracje
telefonu. Wyjął go z kieszeni tak ostrożnie jakby obawiał się, że wybuchnie po
czym spojrzał na erkan.
- Orochimaru –
mruknął w zamyśleniu, widząc mrugające imię wuja. Wzruszył ramionami i odebrał.
– Słucham?
~ Witaj, Sasuke.
Mam dla ciebie proste zadanie – Orochimaru oznajmił na wstępie i nie czekając
na odpowiedź rozpoczął wyjaśnienia. – Chciałbym abyś zorientował się czy młody
Namikaze nada się do TEGO. Dyskretnie. – Sasuke zmarszczył brwi i wyjrzał zza
ściany na taras. Nie dałby Naruto więcej niż osiemnaście lat.
- Orochimaru, on
jest za młody – odparł po chwili. Nigdy nie miał nic przeciwko temu co robi
Hebi jednak nawet on uważał, że są jakieś granice. – To przesada żeby mieszać w
to osiemnastolatka – dodał cicho.
~ Już go
poznałeś? – Orochimaru zdziwił się wyraźnie. – Jaki on jest? – Jego ściszony
głos zabrzmiał nieprzyjemnie złowrogo.
- Powiedziałem,
że jest za młody. Po za tym to znajomy Kiby. – Próbował odwieść wuja od jego
niemoralnego pomysłu.
~ Skąd o tym
wiesz? – zapytał szybko Orochimaru. Nigdy nie zwracał szczególnej uwagi na
Inuzkę. Chłopak był zbyt narwany aby zlecić mu poważniejsze zadanie.
- Niedawno byli w
Taka – mruknął zamyślony. – Z resztą mówię, że on się do tego nie nadaje –
dodał po chwili, niezwykle żywotnie.
~ Muszę z nim
porozmawiać. Na razie jesteś wolny. Do usłyszenia. – Orochimaru rozłączył się
nieoczekiwanie. Sasuke spojrzał zdziwiony na telefon i westchnął głośno.
- Idiota – mrukną
pod nosem i ze złością wepchnął telefon do kieszeni. Kiedy wszedł na taras
trafił w środek jakiejś żywej konwersacji pomiędzy Itachim a Minato. Położył
koszyczek na stole i ostrożnie usiadł obok brata. Lazurowe oczy Naruto śledziły
go uważnie. Jedyne co mógł w nich dostrzec to ciekawość z niewielką szczyptą
niepokoju.
- Ja niestety nie
mam zbyt wiele czasu ale… - Itachi niepewnie zerknął na brata i uśmiechną się
do niego ciepło. – Sasuke studiuje medycynę a chemia to jego konik, na pewno
mógłby pomóc Naruto. – Na te słowa młody Namikaze i Uchiha gwałtownie oderwali
od siebie spojrzenia aby skierować je na Itachi’ego. – Mógłbyś, prawda? –
Zapytał po chwili. Sasuke strzelił oczami w bok, zerkając na Minato. Ten
uśmiechał się delikatnie, wpatrując się w niego z wyczekiwaniem. Sasuke odgonił
od siebie stan lekkiego otępienia i zaczął intensywnie analizować wszystkie za
i przeciw. W ciągu kilku minut znalazł jeden przeważający argument - młody Namikaze
był intrygujący. Nie znał go w ogóle jednak, kiedy ten był w pobliżu od razu,
wbrew swojej woli, zaczynał się nim interesować. Ponaglające spojrzenie Fugaku
nie pozwoliło mu na rozważenie innej opcji.
- Tak, mógłbym –
odparł w końcu powoli. Uśmiechy Itachi’ego i Minato poszerzyły się do wręcz
niewyobrażalnych rozmiarów. Fugaku skinął głową zadowolony i wrócił do
grillowania.
- Wspaniale,
dziękuję. Szkoły w Tokio mają znacznie wyższy poziom więc obawialiśmy się, że Naru
nie da sobie rady – wyjaśnił zadowolony Minato.
- Ty się
obawiałeś – mruknął cicho Naruto, który stanowczo spochmurniał. Przez tych
kilka długich chwil modlił się aby Sasuke się nie zgodził. Młody Uchiha
wzbudzał w nim nieprzyjemny niepokój.
Hej, hej,
OdpowiedzUsuńco ja mogę powiedzieć? wspaniały rozdział.... oj biedny Itachi zakochany w swoim braciszku...... niech no Orochimaru trzyma swoje łapy z dala od Naruto...., integracyjny grill, chyba Fukagu bardziej chciała się zbliżyć do Minato.... ciekawe czy Naruto pozna czym trudni się Sasuke.... ale Kiba ma marzenia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie masz pojęcia jak bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że pojawił się nowy rozdział. Opowiadania naprawdę mnie wciągnęło i przeżywałam prawdziwą żałobę podczas tej długiej przerwy. Rozdział jak najbardziej mi się podobał i rozbudził mój apetyt na poznanie dalszego ciągu tej historii. Mam nadzieję, że nie znikniesz już na tak długi czas, ponieważ ja już nie mogę się doczekać dalszej części. Pozdrawiam i życzę dużo weny oraz zapału do dalszej pracy.
OdpowiedzUsuńMimi.
Och, powoli się rozkręca, tylko więcej Deidary. Kocham go po prostu!
OdpowiedzUsuń