czwartek, 25 października 2012

Mafia o Machibuse II



Ohayo!

Rozdział miał się pojawić już wczoraj jednak wystąpiły drobne komplikacje, w związku z którymi rozdział II pojawia się dopiero dzisiaj.
Szczerze mówiąc sama do końca nie wiem czy jestem z niego w pełni zadowolona ale myślę, że nie jest zły tak więc mam nadzieję, że się wam spodoba =3.



Kilka słów wyjaśnienia i uprzedzając wasze pytania:

*Tak, kot Sasuke wabi się Ramen. A czemu? To wyjdzie w praniu =P.

*Mały "romans" (bądź coś co tak wygląda w tym rozdziale) nie będzie miało zbytniego znaczenia w opowiadaniu.  

*Kilka osób pod ostatnim rozdziałem pytało mnie czy Minato będzie z Fugaku więc muszę wam odpowiedź, że: oczywiście, że nie mogę wam tego zdradzić xD. Obowiązuje mnie tajemnica pisarska ^w^ i nie mogą zdradzać czytelnikom jednych z głównych atrakcji, który wystąpią... bądź nie.

Kaori - sama się cieszę, że udało mi się wepchnąć Orochimaru znacznie wcześniej niż w KnN, bo osobiście pałam do niego dziwną i trochę bezpodstawną sympatią <3. A no... Naruto nie pojawi się w opowiadaniu jeszcze przez rozdział, może dwa. Szkoda, ale na razie jest to takie wprowadzenie do całej sytuacji =3.

Toshio - na twoje pytanie dotyczące Minato i Fugaku odpowiedziałam już wcześniej =3. Ja sama przestraszyłabym się na miejscu tej kobiety >_>. Oko w oko z rozsierdzonym Uchihą... brrr xD.  

Frio - bardzo się cieszę, że skomentowałaś =3. Możliwe, iż początek wydał ci się trochę chaotyczny. Pisałam go cztery razy i ani razu nie byłam z niego wystarczająco zadowolona. Nie ty jedna chciałabyś mieć panoramiczny widok na Tokio <3. Słowo "sterylny" zaproponowała moja beta. Ja sama wstawiłam tam "idealny" ale myślę iż propozycja mojej bety wydaje mi się bardziej odpowiednia, bo właśnie tak wyobrażam sobie gabinet Fugaku - sterylnie czysty =P. 

Akemi - myślę, że w praniu wyjdzie cóż takiego robił Sasuke, iż nie obrywa od Orochimaru za tak bezczelne odzywki ;3. Na pytanie dotyczące Minato i Fugaku już odpowiedziałam ale, mimo tajemnicy mnie obowiązującej, muszę ci powiedzieć, że nie źle kombinujesz ;3. A no, lepiej żeby nasz mały mangaka nie tracił nagle weny wpadając w depresję, bo z zarobkami może być trudno xD.

Kapika - widzę, że cierpisz, tak jak ja, na syndrom Sasuke czyli "kocham w każdym wydaniu" xD. Faktycznie ostatnio Sasuke było mało ale w tym rozdziale jest go wyjątkowo dużo =3.

Basia - to czy Fugaku wie czym zajmują się jego synowie wyjdzie z czasem tak samo jak spotkanie Sasuke i Naruto. Cieszę się, że ci się podoba =3.  




- …vulnus sectum, vulnus ictum – recytował Sasuke, ładując do bębenka swojego rewolweru srebrne kule z grawerunkiem jastrzębia, trzymającego w szponach węża – vulnus laceratum at vulnus sclopetarium* - zatrzasnął bębenek, napiął kurek, mrużąc jedno oko i wycelował w czarnego kota wylegującego się na środku łóżka. Niespodziewanie po pokoju rozniosło się ciche pukanie. Brunet czym prędzej schował broń do szuflady swojego biurka
- Synu – do pokoju wszedł Fugaku z groźnym wyrazem twarzy i czerwonym krawatem w ręce – co teraz robisz? – zapytał, zapinając ostatni guzik śnieżnobiałej koszuli.
- Powtarzam do egzaminu – odparł Sasuke, zgarniając z biurka kilka kartek z notatkami. Ojciec mruknął coś, zakładając krawat na szyję, po czym posłał synowi wyczekujące spojrzenie – tak? – zapytał Sasuke, domyślając się, że na to czeka jego ojciec.
- Itachi jest w pracy, więc mógłbyś zająć się dokumentami? – zapytał Fugaku tonem, jakby było to oczywiste.
- Uczę się – warknął Sasuke, nie zważając na wściekły wzrok ojca. Ten uniósł delikatnie brwi, na co młodszy Uchiha westchnął, odrzucając notatki na blat biurka – niech ci będzie – prychnął, wstając z krzesła – Ramen – zawołał, wychodząc z pokoju, a kot leżący na łóżku uniósł łepek, ukazując światu soczyście bursztynowe tęczówki, po czym zgrabnie zeskoczył z legowiska i pobiegł za Sasuke.
- Tylko przejrzyj je dokładnie – dodał mężczyzna, wzdrygając się, kiedy Ramen otarł się o jego nogę, przebiegając obok.
- Jasne – mruknął Sasuke i z kpiącym uśmiechem na ustach zamknął drzwi gabinetu ojca – tylko na to czekałem – szepnął, siadając na blacie hebanowego biurka.

* * *

- Wiesz, że gdyby ojciec cię zobaczył to już byś nie żył? – zapytał Itachi, stając w drzwiach. Na nosie długowłosego wdzięczyły się lekko przekrzywione okulary. Sasuke uniósł wzrok znad papierów, posyłając bratu nieco zdezorientowane spojrzenie. Siedział na biurku ojca, z jego dokumentami na kolanach, w ustach trzymając czekoladowego batonika. Obok Sasuke siedział Ramen, wyjadając z miseczki swój przysmak.
- Wiem – mruknął młodszy, odkładając jedną z zapisanych kartek na biurko –ty już z pracy? – zapytał, śledząc wzrokiem Itachi’ego, który z wdziękiem przeszedł przez gabinet, aby rozłożyć się na skórzanej kanapie. Długowłosy przytaknął ruchem głowy, uśmiechając się pogodnie.
- Te dzieciaki mnie wykończą – pożalił się, patrząc w sufit. Mimo to na jego ustach wciąż tkwił uśmiech. Sasuke przewrócił teatralnie oczami, automatycznie dotykając ręką łepka kota, który otarł się przymilnie o jego udo.
- Nikt nie kazał ci się pchać do szkoły – mruknął młodszy, spuszczając wzrok na dokumenty. Teraz żałował, że przystał na prośbę ojca. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak wiele jest tych dokumentów, wśród których on szukał tylko jednej kartki z danymi nowego pracownika.
- Wiem – Itachi podniósł się do siadu, zdejmując gumkę ze swoich włosów, które chwilę później rozsypały się na jego ramionach kruczoczarną kaskadą – co tak właściwie robisz? – zapytał, marszcząc cienkie brwi.
- Robota dla Orochimaru – prychnął chłopak, odrzucając w bok kolejną kartkę i krzywiąc się przy tym okropnie.
- A konkretnie o co chodzi? – dopytywał Itachi. Kąciki jego ust mimowolnie uniosły się ku górze.  Sasuke zawsze narzekał na papierkową robotę. Młodszy Uchiha wolał prawdziwą akcję, bijatyki, strzelaniny. Zdobywanie informacji nie było dla niego.
Brat zgromił długowłosego spojrzeniem, po czym odetchnął, odchylając głowę do tyłu.
- Szukam informacji o niejakim Namikaze Minato – odparł, wciągając Ramen na swoje kolana. Kot zamruczał głośno, wbijając pazury w uda Sasuke – głupi kocur – mruknął, drapiąc kota za uchem.
Itachi zaśmiał się dźwięcznie, wstając z kanapy. Podszedł do brata, poczochrał jego włosy i pstryknął go  w czoło.
- Nigdy się nie zmienisz – szepnął po czym złożył na rozchylonych ustach Sasuke leniwie czuły pocałunek– powodzenia – dodał. Chciał odejść jednak zatrzymał go mocny uścisknadgarstku. Odwrócił się w stronę młodszego. Przez chwilę ich czarne, pełne czułości oczy spotkały się ze sobą, aby chwilę później powrócić do beznamiętnej obserwacji.
- Gdzie idziesz? – zapytał Sasuke, zaciskając usta w wąską linię. Itachi przez chwilę nie odpowiadał, kładąc rękę na grzbiecie, już śpiącego, kota.
- Do Kakashi’ego – odpowiedział cicho, na co Sasuke prychnął, uśmiechając się kpiąco i kręcąc niedowierzająco głową. Oboje wiedzieli, że to kłamstwo. Zawsze nim było.
- Jasne – mruknął Sasuke, opuszczając wzrok na dokumenty. Zanim Itachi chwycił go za podbródek, unosząc jego głowę przez chwilę przed oczami mignęło mu nazwisko „Namikaze” – jeszcze tu jesteś? – zapytał, udając zdziwienie.
- Dobrze wiesz, że nie możemy – szepnął Itachi. Ich twarze były tak blisko siebie, że mówiąc muskał usta Sasuke. Przez chwilę bracia wpatrywali się w siebie nienawistnym spojrzeniem, po czym starszy warknął cicho, gwałtownie odsunął się od Sasuke i zniknął za drzwiami, zatrzaskując je za sobą głośno. Ramen uniósł leniwie głowę, szukając mętnym spojrzeniem źródła hałasu.
- Znalazłem – oznajmił Sasuke, sięgając po kartkę, której Itachi nie dał mu przeczytać. – Namikaze Minato, lat trzydzieści dziewięć, urodzony dwudziestego piątego stycznia w Kioto – przeczytał, mrużąc delikatnie oczy – co ty na to, Ramen? – zapytał, na co kot spojrzał na niego i mruknął cicho, po czym zamknął oczy, znów zapadając w sen.

* * *

Szatyn uniósł głowę znad papierów, słysząc rozbrzmiewający cicho dźwięk dzwoneczka, wiszącego przy drzwiach. Wstając z krzesła, sięgnął po broń, leżącą na blacie stołu i wepchnął ją do kabury. Chciało mu się śmiać ze swojego zachowania, ale już tyle razy atakowano go w jego własnym sklepie, iż wolał być ubezpieczony.
- Geez… Shika, to ja – usłyszał znajomy, głęboki głos. Odetchnął głośno, po czym wyszedł zza zaplecza. Przy starym blacie stał, nonszalancko oparty, Sasuke ze znudzoną miną, przyglądając się zakurzonym półkom z książkami.
- Yo – mruknął Shikamaru, podchodząc do lady. Uchiha skinął delikatnie głową, podając szatynowi rękę – co jest? – zapytał nieco zdziwiony. Sasuke nie miał w zwyczaju zjawiać się w jego księgarni.
- Mam sprawę – oznajmił brunet, unosząc brwi. Uśmiechnął się kpiąco, kiedy Shikamaru prychnął, chcąc dać mu do zrozumienia, że tego zdążył się domyślić. Sięgnął do torby, wyjmując z niej kilka kartek. Przyjrzał się im po czym przesunął po blacie w kierunku szatyna – przekaż Orochimaru.
- Ja? – zdziwił się Shikamaru. – Przecież wiesz, że nie schodzę do podziemi  - stwierdził, marszcząc brwi.
- No to teraz zejdziesz – odparł Sasuke, uśmiechając się wesoło – i tak masz do oddania raport, prawda? – zapytał jednak Nara nie odpowiedział – Shika, pomogłem ci w Fukantai. Masz u mnie dług.
- Jaki dług? Fukantai to była dla ciebie przyjemność, Kuro – prychnął Shikamaru, marszcząc gniewnie brwi – tym bardziej kiedy nas zaatakowano i każdemu po kolei podrzynałeś gardło – dodał, wzdrygając się z obrzydzeniem. Nigdy nie odczuwał przyjemności z zabijania. Zawsze wolał siedzieć w swoim sklepie i zbierać informacje.
- Ale musiałem zrezygnować z moich planów – odpowiedział Sasuke, znudzonym tonem – nie dyskutuj Shika tylko zrób to dla mnie – dodał łagodniej, a w jego oczach pojawiła się niema i prawdopodobnie wymuszona prośba.
- Nie mam powodów żeby cokolwiek dla ciebie robić – bąknął Shikamaru, wyjmując spod lady dwa kubki. Mimo, że wciąż protestował już wiedział jak to się skończy. Sasuke zmrużył oczy podpierając głowę na dłoni i spojrzał wprost w oczy zirytowanego szatyna.
- Masz, chociażby ze względu na to co nas łączyło, Shika – oznajmił Uchiha po czym przesunął językiem po dolnej wardze. Nara westchnął po czym przewrócił teatralnie oczami.
- Herbaty? – zapytał znudzonym tonem, tym samym przystając na prośbę Sasuke. Brunet uśmiechnął się z wyższością, przytakując ruchem głowy, co spotkało się z pełnym irytacji westchnieniem.

* * *

Zszedł czarnymi, kamiennymi schodami do podziemi, markotniejąc natychmiastowo. Właśnie wkroczył do świata ludzi patologicznie agresywnych, zboczonych i wystających daleko poza ramy obejmujące normy społeczne. Zadrżał delikatnie, kiedy jego ciało ogarnął chłód kamiennych korytarzy. Mimo miesiąca spędzonego na północy w Fukantai wciąż nie mógł przyzwyczaić się do przeszywającego zimna panującego w siedzibie. Wzdrygnął się na myśli przebywania tutaj tak często jak zmuszeni byli do tego inni członkowie Taka. Zmrużył oczy, zauważając w nikłym, niebieskawym świetle na końcu korytarza niewyraźną postać. Rzadko spotykało się tutaj innych członków o tak wczesnej porze dnia. Dopiero południe, a praktycznie każdy z nich prowadzi podwójne życie. Powoli sięgnął pod swoją marynarkę, do pasa spodni gdzie znajdowała się kabura. Zaklął cicho, kiedy natrafił na pusty futerał. Lekkomyślnie nie zabrał broni, uznając że nie przyda mu się w tak bezpiecznym miejscu jak siedziba. Zmarszczył brwi, po czym kucnął nagle udając, że wiąże buta. Szybko sięgnął do skórzanego futerału zapiętego na kostce. Wyjął z niego mały, poręczny nóż i wstał chowając broń za plecami. Jeszcze raz zmrużył oczy, starając się rozpoznać osobę, która teraz była znacznie bliżej. Po posturze mógł stwierdzić, że to mężczyzna. Kilka kroków bliżej już widział, iż mężczyzna ma długie, srebrzyste włosy a w rękach trzyma coś podłużnego. Zacisnął rękę mocniej na rękojeści noża, przygotowując się do ataku. W głowie wciąż kołatała mu się myśl, że nie chce tego robić.
- Hej, Boski! – mężczyzna krzyknął nagle, zagłuszając  stukot ich butów swoim głębokim, nieco zachrypłym głosem.
- Chikan? – zapytał zaskoczony Shikamaru, czym prędzej chowając nóż do kieszeni spodni. Teraz, kiedy długowłosy był tak blisko, wiedział z kim ma do czynienia. – Co tutaj robisz? – W myślach złorzeczył na marnie oświetlone korytarze.
- Muszę się tutaj od czasu do czasu pojawić, prawda? – szarowłosy odpowiedział pytaniem, uśmiechając się szeroko. W kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki, które nie dodawały mu lat a seksapilu – A ty Shikamaru? Nie powinieneś jeszcze spać? – zapytał, zerkając na odkryty zegarek na nadgarstku szatyna.
- Raport, Jiraya – westchnął, machając przed twarzą długowłosego niewielkim plikiem kartek. – Co to? – zapytał, ruchem głowy wskazując na fiolki w rękach Jirayi wypełnione kolorowymi płynami.
- Najnowsze zamówienie Hebi, trucizny na bazie jadu Kobry Azjatyckiej – odparł a widząc zaciekawione spojrzenie Shikamaru, kontynuował – po około godzinie wywołuje paraliż, ból przy oddychaniu, trudności z mówieniem i przełykaniem oraz ślepotę. Chociaż Hebi głównie chodzi o śmiertelne działanie neurotoksyczne.
- Zanotuję sobie żeby nigdy nie zaleźć ci za skórę – mruknął szatyn. – Dawno nie gadaliśmy, co u ciebie słychać? – zapytał dla podtrzymania rozmowy. Zwykle nie był tak rozmowny, ale stając przed wizją spotkania z Orochimaru stanowczo wolał pogawędzić z Jirayą.
- Nic ciekawego szczerze mówiąc – odparł długowłosy, puszczając przy tym oczko – przydałaby mi się odrobina rozrywki – uśmiechnął się zalotnie jednak Shikamaru kompletnie to zignorował – ojciec naszych książąt przyjął w swoje szeregi mojego przyjaciela. Przeprowadza się do Tokio, więc przywiezie ze sobą mojego chrześniaka – oznajmił, a uśmiech na jego twarzy poszerzył się, prawdopodobnie, do granic jego możliwości – kochany dzieciak – skomentował – chociaż myślę, że Tokio to raczej marne miejsce zamieszkania dla osiemnastolatka – mruknął a na jego twarzy naznaczonej pojedynczymi zmarszczkami pojawiła się troska.
- Dlaczego? – zapytał Shikamaru, szybko podchwytując temat na dłuższą rozmowę – moim zdaniem to świetne miasto dla kogoś tak młodego. Świetne szkoły, uczelnie, wprawdzie z pracą i mieszkaniem trochę ciężko ale wynagradzają to nieziemskie miejsca rozrywki. No a jak się przyjrzeć to z pracą jest tak samo jak w innych wielkich miastach. Trzeba się starać – stwierdził, samemu mając ten etap za sobą. – A tutaj można się naprawdę fajnie rozwinąć w tym co się lubi i umie robić najlepiej. Plus fakt, że zawsze znajdzie się kogoś kto jest tak samo nienormalny jak ty – uśmiechnął się nikle, a Jiraya mu zawtórował.
- Wiem o tym. Z tej perspektywy wygląda to świetnieShika, ale ty sam wiesz jak to jest naprawdę. Tokio to niebezpieczne miasto. Jeśli choć na chwilę trafi się w nieodpowiednie kręgi to można pożegnać się z normalnym życiem. Zaczyna się alkohol, narkotyki, mafijne porachunki. I może na pierwszy rzut oka wydaje się, że można z tego wyjść, kiedy się chce od tak sobie – długowłosy pstryknął palcami – ale wiesz, że tak nie jest. Pomijając uzależnienia i niebezpieczny seks… bo tutaj seks jest niebezpieczny, to jeśli wplączesz się w sprawy mafii, to nie ma przebacz. Albo jesteś wierny do końca albo po tobie. – Jiraya westchnął głośno. Każdy tutaj wiedział jak to jest trafić do mafii. Poczynając od Shikamaru, który jest tutaj dopiero od niecałego roku z własnej głupoty. Poprzez Sasuke, który siedział w tym już od kilku lat z powodu rodzinnych obowiązków. Kończąc na Jirayi, który jest członkiem mafii już od prawie trzydziestu lat z powodu nieodwzajemnionej miłości. Przyczyny wstąpienia do mafii są różne i zazwyczaj głupie, jednak konsekwencje zawsze takie same i już nie tak zabawne.
- Dobra, leć do Hebi, bo cię zagadałem – Jiraya ocknął się z zamyślenia, a na jego usta znów powrócił miły uśmiech z odrobiną jego nieodzownego flirtu. Shikamaru zrobił zbolałą minę, jednak klepnął długowłosego w ramię, po czym ruszył w stronę Orochimaru.

* * *

* Vulnus sectum, vulnus ictum, vulnus lacaretum at vulnus sclopetarium – rana cięta, rana kłuta, rana szarpana i rana postrzałowa

15 komentarzy:

  1. Nieodwzajemniona miłość? Boże, tylko nie mów, ze w Orochimaru, bo umrę. Czy tutaj każdy z każdym ma jakiś romans? xd Sasuke z Itachim i z Shikamaru (kiedyś). Łojeje, co to się dzieje? Ciekawe, co zrobi Jiraya kiedy się dowie, że Orochimaru ma jakieś plany względem Minato, a później pewnie nawet samego Naruto.

    Początek mi się strasznie podobał. Te słowa po... nie wiem jakiemu, wstrząsnęły mną. :D A kiedy wymierzył pistolet do ramenu to normalnie scena jak z filmu :D Zawsze mi się takie podobały. No, ja chcę Naruuuto. :< Chcę, chcę, chcę, chcę!

    tak więc pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz <3 Czekam na ciąg dalszy :3

    Komentarz cos mało konstruktywny, ale nie dam rady dziś napisać czegos sensownego :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojojojoj.... *w* Na początku nie wiedziałam jak to czytać xD "vulnus sec tum..(..)" O_O ~! Ale jakoś przeleciałam(prawie z połamanym języczkiem)
    Czy mi się wydaje czy sasek jest (czy też chce) być ze swoim bratem ?! *w*
    Wiesz.. ja nie mam nic przeciwko xD no ale.. naru.. taki samotny... nio ale ! pewnie coś dla niego też byś coś wymyśliła.. :3
    Weny życzę <3 : D Pisztaj !

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek był boski! Tylko nie było Naruto... ;3; Ale zapewne pojawi się w następnym rozdziale xD Czeeeeeeeeeeeekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział jest cudowny, fantastyczny, imię dla kota wręcz wspaniałe ;] no to Sasuke miał za zadanie dowiedzieć się o co nieco o nowym pracowniku swojego ojca. Itachi jako nauczyciel będzie miał możliwość poznać Naruto... Wiesz bardzo bym chciała, żeby Naruto był bardzo inteligentny, i żeby wiedział i widział więcej niż się innym wydaje, a taki obraz Naruto chodzi za mną już od jakiegoś czasu, a jak zobaczyłam postacie i Naruto w okularach to od razu miałam wizję bardzo inteligentnego....
    Weny Tobie życzę, mnóstwa weny....
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział strasznie mi się spodobał:)
    Uwielbiam Twoje opisy-dokładne, realistyczne, ale też nie za długie. Słowa Sasuke na początku wpisu sprawiły, że aż przeleciał mnie dreszcz. Były takie tajemnicze, klimatyczne. Świetnie dobrałaś imię dla kota:) Najbardziej spodobał mi się fragment, gdzie przedstawiłaś sytuację z Sasuke i Itachim. Mam wrażenie, że między nimi kroi się romans, a para ItaSasu jest jedną z moich ulubionych, więc jest to dla mnie ogromny plus. Całe opowiadanie świetnie się zapowiada. Jest bardzo wciągające i nie mogę się już doczekać dalszych notek.
    Życzę dużo weny, czasu na pisanie i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jiraya i nieodwzajemniona miłość? Sakue... tylko nie pisz, że w Minato, bo legnę na biurku. XD Chociaż... Nie no... chociaż... (za dużo tego wyrazu xD) Łożesz... w sumie, będąc chrzestnym Naruto, miał okazję pobyć bliżej Minato... Dobra, się zobaczy xD

    Sasek jest normalnie... przerażający! Jak słowo daję, ma pokręconą i mroczną psychikę. XD Bałabym się siedzieć obok niego, nie czując stali noża pod palcami, bo jakby nie było... mafia, to mafia. Trzeba się bronić wszystkim. :P
    I... o! Sasuke i Itaś? Łasic... Łasic, kosmito jeden, jak to "Dobrze wiesz, że nie możemy"? Akurat książęta mogą wszystko. Do spółki wezmą Naruto i trójkąt bożyszcz jak się patrzy! Czemu trójkąt nie może być głównym motywem? Ja tam bym nie miała nic przeciwko. xD Dodatkowa kombinacja więcej (zboczona... xD)

    Uuu, no to Sasek musiał mu dać sporo dobrego (he he), skoro Orochimaru puszcza mimo uszu takie teksty. Dokładnie, trzeba się sporo tam napracować i nakombinować, by znaleźć pracę, więc niech Minato uważa. A biedny, jeszcze nie wie, że ledwo przybył, a już jest celem. Hyyy, dobrze kombinuję ;3 Czuję się, jak po jedzeniu cytryny - zaczynam się ślinić XDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałaś racje xD duuuużo Sasuke <3 teraz to tylko czekac aż spotka Naruto :) Czekam również na pojawienie się Deidary, którego też uwielbiam ;D Notka jak zwykle wspaniała chociaż coraz więcej tajemnic. Normalnie jak głupia sprawdzam co chwile bloga, chociaż i tak wiem że nic nowego nie znajde xD ale mam przynajmniej zajęcie ;P Życzę dalszej weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ło jak daje po oczach xD Poczułam się jak Alicja w krainie czarów... a jam Ci Ksenia! Chcę być Ksenią w krainie czarów xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, chciałabym zwrócić uwagę na tekst po łacinie w Twoim nagłówku, Sakue. Otóż jest on niestety błędny, z czego niekoniecznie musisz zdawać sobie sprawę. Odnoszę się do słów: "Odium, Passionis, Amare, Sexus". Musi Ci się wydawać, że ich tłumaczenie na polski to: "Nienawiść, Pasja (namiętność), Miłość, Seks", ale niestety nie do końca tak jest.
    "Amare" to czasownik w bezokoliczniku, oznacza więc: "kochać", co w połączeniu z rzeczownikami w nominatiwie (jakimi są inne słowa napisane na nagłówku) nie sprawia tak eleganckiego wrażenia, jakbyś pewnie chciała. Odpowiednim słowem jest: "Amor", czyli "Miłość".
    Słowo: "Sexus" również nie bardzo pasuje, gdyż oznacza bardziej: "płeć", nie typowo: "seks". Nie jestem pewna, co by trzeba wstawić, ale to: "sexus" kojarzy mi się właśnie przede wszystkim z płcią, więc żeby nie psuć wrażenia zamieniłabym to na coś innego.
    Pozdrawiam,
    Licja :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny szablon! :) Nie jestem tylko pewna, czy on tak do końca miał wyglądać. Jest przycięty. Tak miało być, czy nie?
    Raczej nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję =3
      W jakim sensie przycięty? Wydaje mi się, że wszystko jest w porządku.

      Usuń
    2. Znaczy chodziło mi o tło :) O te drzewa. Nie są na całą przeglądarkę :P

      Usuń
    3. Ah, rozumiem. U mnie są. Szablon jest dostosowany do przeglądarki Mozilla Firefox więc jeśli używasz innej może to wyglądać nie do końca tak jak powinno natomiast jeśli używasz właśnie Firefoxa to wystarczy, że wciśniesz ctrl+ (powiększenie strony), wtedy powinno być ok. Tak to przynajmniej działa u mnie.

      Usuń
  11. O żesz... Ołał! Czekaj... ja też mam Mozillę i drzewa nie są na całej stronie. Ale... o żesz Ty! *_* I do tego Nanuś jako pokarm dla oczu... Kooocham Cię xD

    OdpowiedzUsuń