czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział XXVI

Sasuke spojrzał przez okno zapalając, pierwszego tego dnia, papierosa.
Niebo było jednolicie szare, jakby dawało światu do zrozumienia, że będzie płakać. Brunet spojrzał na szkolny park. Jednak po chwili jego uwagę przykuło małe wzgórze znajdujące się za nim i mała, kolorowa „plamka”.
Uzumaki... - Mruknął brunet domyślając się, że to Naruto znów męczy się z obrazem na letni festyn. Uchiha jeszcze przez chwilę kontemplował niewyraźną postać blondyna po czym zgasił dopiero zapalonego papierosa, zagryzł wargę i nie wiele myśląc złapał za gitarę wychodząc z pokoju.
Na dworze było chłodno i wiał lekki wiatr. Sasuke włożył ręce do kieszeni swojego ciepłego, czarnego swetra i ruszył w stronę wzgórza.
– Yo Młotku – Mruknął Uchiha stając za blondynem.
– Draniu! - Krzyknął przestraszony Naruto odwracając się w stronę bruneta – nie strasz.
– Sorry. Co robisz? - Zapytał pochylając się nad Uzumakim i spoglądając na duży blok.
– Szkicuję – Odparł krótko blondyn uśmiechając się do bruneta – Co tu robisz?
– Właściwie nic – Odpowiedział Sasuke siadając na kocu obok blondyna, wyjmując gitarę w futerału.
– Woah! Ale fajna – Naruto wyrwał czerwoną, klasyczną gitarę w stylu retro z rąk bruneta.
– Dzięki – Mruknął Uchiha patrząc na zachwyconego blondyna.
– A właśnie Sasuke... mam trochę głupie pytanie – Bąkną Uzumaki wlepiają wzrok w swoje buty – Ale to głupie więc nie! Nawet nie pytam! - Pokręcił szybko głową nieco się rumieniąc.
– O co chodzi Młotku? Przecież cię nie zagryzę.
– Emm... nauczyłbyś mnie grać na gitarze? - Zapytał nieśmiało – Nie, nie odpowiadaj! Wiem, że to durny pomysł – Zaśmiał się zakłopotany drapiąc się w tył głowy.
– Nie no. Dlaczego? To całkiem proste. Poza tym ty uczysz mnie rysować, nie całkiem z mojej woli, ale to szczegół, więc dlaczego ja nie miałbym nauczyć cię grać? - Odparł brunet – Jeśli chcesz ja nie mam nic przeciwko.
– Chcę! - Krzykną szybko wyszczerzony Naruto – I nie wiem czy wiesz ale strasznie dużo przed chwilą powiedziałeś... jak na ciebie.
– Młotek – Sasuke uderzył blondyna w głowę wsadzając w jego ręce gitarę i powoli zaczynając tłumaczyć na czym to polega.

* * *

Shikamaru jeszcze chwilę temu znajdował się w słodkich objęciach Morfeusza mając gdzieś ziemskie sprawy, śniąc o tym, że w końcu wszyscy po prostu się od niego odwalą a on będzie mógł leżeć na wiecznie zielonej trawie patrząc na „puszyste” chmurki.
I robiłby to dalej gdyby nie to, że pewien wredny szatyn bezczelnie wlazł do jego łóżka, kalając jego świątynię snów, bestialsko zabierając mu połowę kołdry i dzieląc się zimnem swego lodowatego ciała.
– Co . Ty. Tu. Robisz? - Wysyczał Nara powoli odwracając głowę w bok i widząc roześmiane... i zmarznięte oblicze Kankuro.
– Przyszedłem się ogrzać. U mnie jest tak cholernie zimno. A na dworze nawet nie wspomnę! - Odpowiedział No Sabaku przylegając bardziej do ciepłego ciała młodszego chłopaka – Byłem po śniadanko dla ciebie – Wyszczerzył się zadowolony.
– Wolałbym chodzić tydzień głodny niż czuć to zimno, które mi tutaj zniosłeś – Mruknął Shika przecierając oczy – Jesteś upierdliwy – Bąkną powracając wzrokiem do patrzącego się na niego, z dziwnym błyskiem w oku, Kankuro.
– Słodki jesteś taki zaspany, wiesz? - Zapytał starszy bawiąc się rozsypanymi po poduszce, długimi włosami Nary.
– Co ty gadasz? - Zapytał zaskoczony szatyn patrząc na starszego jak na wariata. Po chwili na jego twarzy pojawiło się zrozumienie – Nie nabijaj się ze mnie, głupku.
– Nie nabijam się – Mrukną No Sabaku kładąc prawą rękę na klatce piersiowej Nary a po chwili obejmując go w pasie i wtulając się w jego szyję – Brakowało mi ciebie, Shikamaru.
– Kanku, to się robi gejowskie – Odparł skrępowany szatyn.
– Przeszkadza ci to? - Zapytał No Sabaku spoglądając na niego.
– Nie wiem.
– No więc cichutko – Szepnął składając delikatnego całusa na wyraźnie zarysowanej dolnej kości szczęki młodszego po czym zsuną usta na jego szyję liżąc go delikatnie i zasysając opaloną skórę, tworząc na niej ciemnoczerwony ślad, który cmokną.
– Kankur...
– Cicho Shikamrau, daj mi szansę, dobrze? - Kankuro zawisł nad twarzą Nary, który tylko kiwną głową na co starszy zbliżył ich twarze do siebie a po chwili złączył ich usta w początkowo nieśmiałym pocałunku. No Sabaku nie odrywając warg od miękkich i ciepłych ust młodszego zaczął wodzić rękami po jego ciele. Zatopił palce w jego włosy rozkoszując się ich miękkością. Po chwili zsuną je na jego długą szyję a z niej na ciepłą klatkę piersiową o jedwabistej skórze, małe różowe sutki, miękki brzuch i gorące uda.
– Jesteś piękny – Mruknął między jednym pocałunkiem a drugim powracając dłońmi do szyi Shikamaru aby pieścić ją delikatnie podczas gdy językiem masował jego podniebienie i szturchał nieco bierny języczek zawstydzonego chłopaka.
– Mmmh... Kankuro – Sapnął Nara odsuwając szatyna od siebie – …co to ma znaczyć?
– Że od dłuższego czasu podobasz mi się jak cholera i mogę nawet stwierdzić, że chyba się w tobie zakochałem – Odpowiedział No Sabaku patrząc w szare oczy Shikamaru.
– Że co? - Zapytał zdziwiony marszcząc brwi.
– To co słyszysz głuptasie, kocham cię – Kankuro potarł nosem o nos Shiki.
– Pojebało cię? - Zbulwersował się zrzucając z siebie zdziwionego chłopaka i wstając z łóżka.
– Ale o co ci chodzi? - Szatyn usiadł na łóżku.
– O to, że to chore, Kankuro – Powiedział wyjątkowo głośno Shikamaru
– Przecież... przed chwilą dałeś mi się całować... dotykałem cię. Nie zabieraj mi tego teraz – Jękną No Sabaku patrząc błagalnym spojrzeniem na Narę.
– Wyjdź – Odpowiedział tylko młodszy wskazując na drzwi wyjściowe.
– Shi...
– Wyjdź!
– ...dobrze – Odparł cicho Kankuro wstając z łóżka i nawet nie patrząc na Narę – A... to dla ciebie – Mruknął jeszcze podając młodszemu siatkę z świeżymi bułkami po czym wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi.
– Nie powinieneś był tego robić – Usłyszał Shikamaru i szybko odwrócił się szukając źródła dźwięku.
– Chouji?! Byłeś tutaj?! - Krzyknął Nara a na jego czole zaczęła pulsować żyłka wściekłości.
– Byłem w łazience, nie martw się i... proszę cię Shiki, nie denerwuj się, bo się przemęczysz i jeszcze coś sobie nadwyrężysz – Akimichi uśmiechną się siadając na swoim łóżku.
– Ehh... dobra – Westchnął głośno Shikamaru siadając na swoim posłaniu i wiążąc włosy w swoistą kitkę – Chou, co miałeś na myśli? - Odezwał się po chwili patrząc w skupieniu na przyjaciela.
– Kankuro jest naprawdę w porządku, oczywiście może zgrywa trochę... nienormalnego ale sam wiesz, że jest okay. Nie powinieneś był tego robić... bynajmniej nie w taki sposób – Odpowiedział Chouji cały czas patrząc Narze w oczy – Shika, zraniłeś go, bardzo.
– Ale Chouji ja nie jestem gejem – Odparł szarooki czując się bezradnym przez spojrzenie przyjaciela.
– Byłeś kiedyś z dziewczyną? - Zapytał Akimichi dobrze znając odpowiedź.
– Nie – Mrukną Shikamaru
– Kiedykolwiek podobała ci się jakaś dziewczyna?
– Nie – Bąkną Nara spodziewając się jakie będzie kolejne pytanie.
– A rok temu byłeś zauroczony...?
– Gaarą – Warknął rozdrażniony.
– A więc jesteś gejem, a jeśli nie gejem to na pewno bi – Podsumował Chouji – A jeśli tak to chyba możesz dać Kankuro szansę, nee? Tym bardziej, że się dla ciebie stara. Na dworze jest strasznie zimno a on był po śniadanie dla ciebie Shika. Czy ktoś kiedyś zrobił coś takiego dla ciebie?
– Nie – Odparł Nara spoglądając do siatki na swoje ulubione, świeżutkie bułeczki cebulowe.
– Ja osobiście jestem przekonany, że Kanku jest w tobie zakochany i mógłby dla ciebie zrobić wszystko i tak samo jestem święcie przekonany, że ty mógłbyś mu dać szansę, wywiązało by się z tego coś fajnego a wy naprawdę pasowalibyście do siebie – Zaśmiał się Akimichi a po chwili za nim Shikamaru.
– Tak myślisz? - Zapytał Nara odgryzając kawałek bułki.
– Tak myślę – Odpowiedział z uśmiechem na ustach Chouji patrząc na przyjaciela powoli przeżuwającego swój śniadaniowy przysmak.
– To upierdliwe – Westchną tylko Nara odkładając na ziemię siatkę z bułkami i z rozmachem kładąc się na łóżko.
– Wiem, ale warte wysiłku. Zobaczysz – Chouji zaśmiał się patrząc na przyjaciela po czym wyszedł z pokoju zostawiając Shikamaru samego z swymi myślami.

* * *

– Usuratonkachi... nie słyszysz, że to źle brzmi? - Zapytał Sasuke przecierając dłonią twarz.
– Przepraszam, ale uprzedzałem, że słoń nadepnął mi na ucho – Mruknął Naruto zwieszając głowę – Mówiłem, że to nie dla mnie – Bąkną odkładając gitarę.
– Nie, nie, nie tak szybko – Uchiha wcisnął instrument z powrotem w ręce Uzumaki'ego – Nauczę cię – Powiedział siadając za nim w rozkroku tak, że blondyn znalazł się teraz między nogami bruneta.
– C-co ty robisz... Draniu? - Zapytał speszony ich bliskością Naruto.
– Uczę cię grać ćwoku – Odpowiedział Sasuke dotykając delikatnie dłoni Naruto tak aby ułożyć jego palce na odpowiednich progach.
– Masz zimne dłonie – Nie wiedzieć dlaczego szepnął blondyn.
– Wiem, przepraszam, zawsze takie są – również szepnął Uchiha przybliżając usta do lewego ucha Uzumaki'ego po to żeby lepiej go słyszał – A teraz szarpnij struny. Gorący oddech Sasuke połaskotał Naruto po karku.
– Blondyn pociągną za struny gitary tak jak kazał brunet a w zamian usłyszał ładny, czysty dźwięk.
– Umiem! - Krzyknął podekscytowany Uzumaki odwracając się w stronę Sasuke.
– Młotku, do umienia to ci jeszcze daleko – Westchnął Uchiha przeczesując dłonią włosy.
– No dzięki ci bardzo, a tak się starałem – Naburmuszył się blondyn przyglądając się przystojnej twarzy Sasuke. Nagle ich spojrzenia spotkały się.
– Naruto – Szepnął brunet zagłębiając się w pięknym błękicie oczu blondyna.
– Sasuke – Szepnął Uzumaki nie umiejąc oderwać spojrzenia od bezdennych, czarnych tęczówek Uchihy.
– Brunet przysunął twarz do twarzy blondyna po chwili łącząc ich usta w nieśmiałym pocałunku. Kiedy dotknął warg Naruto swoimi wargami polizał je delikatnie a one natychmiast uchyliły się wpuszczając język Uchihy do ust blondyna.
– Naruto czując w ustach ciepły język bruneta jęknął cichutko bardziej przylegając do Sasuke. Po chwili brunet objął Uzumaki'ego w pasie po czym przechylił go delikatnie kładąc na kocu, zawisając nad nim i tym samym odrywając i usta od siebie. Naruto zarzucił ręce na kark bruneta.
– Co my robimy? - Zapytał zarumieniony
– Nie mnie pytaj – Odpowiedział szeptem Sasuke znów łącząc i warg w pocałunku lecz tym razem bardziej namiętnym i znacznie odważniejszym.
– Naruto splótł swój język z językiem Uchihy mocniej przyciągając do siebie bruneta na co on objął go w pasie przyciskając do siebie. Blondyn westchnął cicho kiedy brunet zaczął wodzić językiem po jego podniebieniu.
– Chłopcy! - Usłyszeli nagle i zaskoczeni szybko się od siebie oderwali tak, że każdy wylądował na innym końcu koca – Szukałem was po całej szkole – Pożalił się Kakashi – Muszę przyznać, że nieźle się schowaliście gołąbeczki – Zaśmiał się.
– My nie... - Chciał naprostować Naruto ale Hatake machnął na niego ręką.
– Nie dzisiaj, nie jutro ale tak czy siak będziecie gruchać – Pod maską fizyka było widać zarys jego uśmiechu – Tak jak wszyscy, naprawdę miłosny z was rocznik – Zaśmiał się po raz kolejny – A co gorsza ta wasza miłosna aura dopadła również mnie! - Krzyknął przy czym wydał się zadowolony i oburzony jednocześnie – Ale ja nie po to wam przerywałem – Kakashi wydawał się dzisiaj... dziwny, wyjątkowo dziwny – Co myślicie o jutrzejszym klasowym wypadzie do kina? Wy, ja i Iruka-sensei? - Zapytał z szerokim uśmiechem na ustach... choć w jego wypadku lepsze byłoby określenie pod maską – Przez „wy” mam oczywiście namyśli waszą klasę. Co wy na to? - Zapytał po raz kolejny.
– Emm... dobry pomysł sensei! - Odparł Naruto wyszczerzając się do szarowłosego.
– Cieszę się, że wam się podoba – Nauczyciel zaśmiał się głośno.
– KAKASHI! - Na pagórek wbiegł zarumieniony i wściekły Iruka – Co ty tu robisz?! Już do końca cię pogięło, baranie?! - Wydzierał się na zaskoczonego Hatake – Przepraszam chłopcy Kakashi-sensei i Asuma-sensei przesadzili dzisiaj troszkę z sake – Wyjaśnił Umino po czym złapał wpatrzonego w niego Kakashi'ego i pociągną za sobą w kierunku szkoły zostawiając Naruto i Sasuke samych.
– Yyy... on na poważnie z tym kinem? - Zapytał blondyn wciąż patrząc za nauczycielami z dziwnym wyrazem twarzy.
– Kto go tam wie – Westchnął Sasuke wstając z ziemi.
– Sasu... co do tego co... yyy... wiesz.... - Naruto chciał wyjaśnić zastałą wcześniej sytuację ale nie bardzo wiedział jak to ująć.
– Nie, nie wiem – Odparł Uchiha stając przed Uzumaki z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
– Ty... i ja... i...
– Pocałunek? - Zapytał marszcząc brwi.
– Tak – Westchnął blondyn a brunet tylko złapał swoją gitarę i wpakował ją do futerału, który po zamknięciu zarzucił na ramię po czym pochylił się nad Uzumakim i uśmiechnął się kącikiem ust.
– Zrób z tym co chcesz... Naruto – Cmoknął go w nos po czym odwrócił się w stronę szkoły i poszedł.
– „Naruto”? - Powtórzył zdziwiony blondyn przechylając nieco łepek w prawo – Sasuke! - Krzyknął szybko podnosząc się z koca łapiąc go i nawet nie składając sięgnął po blok i zestaw ołówków i popędził za nie zwracającym na niego uwagę Uchihą – Draniu czekaj! - Krzyknął po czym potknął się o koc lądując na tyłku i wysypując wszystkie dwadzieśnia ołówków – No cholera! - Wydarł się zwieszając główkę.
– Spokojnie młotku – Obok Naruto stanął Sasuke z delikatnym uśmiechem na ustach – Poczekam – Od tego ich... pocałunku miał bardzo łagodny i miły głos.
– Dzięki – Blondyn wziął koc ale Uchiha wyrwał mu go z ręki i zaczął składać.
– Ty pozbieraj swoje ołóweczki – Powiedział a gdy Uzumaki uporał się z przyborami swojej pracy brunet złapał go za rękę z tym, że nie jak kumpla z klasy tylko delikatniej i podciągnął pomagając mu wstać jednak Naruto wpatrzony w uśmiechniętego Sasuke zachwiał się i byłby przewrócił się kolejny raz gdyby nie asekuracyjne ramię Uchihy, który objął go w pasie i przyciągnął do siebie.
– Uważaj, ćwoku – Cmoknął usta blondyna po czym postawił go na równe nogi i ruszył dalej z uśmiechem na twarzy.
– Sam jesteś ćwokiem, ćwoku! - Krzyknął Naruto zrównując krok z korkiem bruneta – I nie idź tak szybko, DATTEBAYO! - Upomniał go szczerząc się pod nosem.
– Czego się cieszysz, młocie? - Zapytał  Sasuke swoistym tonem, którego używał na co dzień zbijając tym samym Uzumaki'ego z pantałyku.
– Ha? - Blondyn aż stanął w miejscu. Po krótkiej wymianie zdań z takim Sasuke już zapomniał o tym pierwszym zimnym i wrednym.
– Droczę się z tobą, gamoniu – Mruknął znów miłym głosem cmokając Naruto po raz kolejny tym razem w czoło.
– Nie nazywaj mnie gamoniem, gamoniu – Uzumaki uderzył bruneta w ramię.
– Dobrze, więc jak mam cię nazywać? - Zapytał Uchiha wchodząc do budynku akademika.
– Hmm... może po prostu Naru? - Zaproponował blondyn wyprzedzając Sasuke na schodach.
– Takie skracanie imion jest do dupy – Mruknął brunet – A może słoneczko, blond główko? - Zaśmiał się cicho.
– Nie! Jak już możesz mi mówić Misiu – Odpowiedział Uzumaki po czym parsknął śmiechem otwierając drzwi do ich pokoju.
– Niby na jakiej podstawie, co kociaku? - Sasuke rzucił koc na kanapę, odłożył gitarę do kąta po czym sięgną do lodówki po piwo i usadowił się na kanapie przed telewizorem.
– Ej! Nie tak! - Krzyknął oburzony Naruto siadając obok bruneta.
– To nie było obraźliwie tylko raczej... pieszczotliwie – Odparł Uchiha otwierając puszkę – Może zostaniemy przy Młocie, Młotku?
– Nie – Obruszył się wydymając usta – Mogę łyka? - Zapytał spoglądając na Sasuke na co Uchiha tylko podał mu puszkę – Możesz po prostu Naruto – Zaproponował po przełknięciu złocistego napoju.
– To będzie trudne... ale niech ci będzie – Zgodził się brunet przełączając kanał.
– Fajnie, Sasuke – Blondyn oparł głowę o ramię Uchihy – Jestem głodny.

* * *

– Asuma-sensei! - Krzyknął oburzony Yamato pocierając obolały pośladek, w który został uderzony już szósty raz i to nie szczególnie... delikatnie.
– Oj, co się burzysz? - Zapytał Sarutobi przyciągając do siebie przechodzącego obok niego Tenzou.
– Asuma-sensei, proszę... moja cierpliwość się kończy – Powiedział przez zaciśnięte zęby młody chemik – Chcę tylko posprzątać. Ty i Kakashi-sensei kiedy bierzecie się za pić... hmm... powstaje mały sajgon więc gdybyś mi pozwolił na... pięć minut... – Uderzył w głowę historyka dobierającego się do jego szyi - ...pięć minut swobody byłbym ci bardzo wdzięczny.
– A co ja bym z tego miał, Yamato? - Zapytał brązowooki przeczesując palcami włosy młodszego.
– Posprzątany pokój? - Zaproponował chemik odsuwając się od dłoni Asumy.
– Ehh... Yamato...
– Tak? - Tenzou zerknął zaniepokojony na podłamanego współlokatora – Asuma-sensei co się s... - Nawet nie zdążył dokończyć a Sarutobił przytknął swoje spragnione wargi do ust czarnookiego bez ceregieli wsuwając do nich język. Yamato westchnął niekontrolowanie dziwiąc się samo sobie, że... oddał ten pocałunek. Asuma całował nieziemsko? Tak, nieziemsko to dobre słowo. Tenzou natychmiast zapomniał o zabałaganionym pokoju, o kartkówkach do sprawdzenia, o przygotowaniu sprawdzianu dla pierwszej klasy. Właściwie zapomniał o całym bożym świecie był tylko on, Asuma i jego cudowny język.
– Nagle jednak Yamato wrócił na ziemię kiedy Sarutobi oderwał się od chętnych warg młodszego kolegi.
– Yamato – Westchnął kładąc dłonie na pośladkach Tenzou.
– Asuma! - Szatyn odepchnął od siebie bruneta po czym szybko zszedł z jego kolan i popędził do łazienki.   

3 komentarze:

  1. Kyyyaa .! :3 Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału . :DD Jak już będzie nowa notka napisz do mnie na gg; 34465126 (P.S jestem nowa ..xd)
    Aki-chan . ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh.. :D super. nareszcie pocałunek, nie mogłam się doczekać. Czekam na następny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa w końcu Naruto i Sasuke i ich pocałunek. Ahh nie mogłam się doczekać tego momentu. Nareszcie coś zaczyna się dziać, a lód w sercu Sasuke topnieć. xoxo




    D

    OdpowiedzUsuń